(5) Gdzie się kończy Europa?

Tekst jest fragmentem książki prof. Rafała Krawczyka „Mitteleuropa czy Sarmatia Europea?”. Pozostałe będą publikowane w kolejności  w miesięcznych odstępach.

Uczeni mają zrozumiały zwyczaj analizowania wydarzeń z pewnego dystansu. Pozwala to na ich obiektywizację i oderwanie ocen od bieżących poglądów, przekonań i odziedziczonych schematów. Problem w tym, że wydarzenia zanim się wydarzą, nie ogłaszają zapowiedzi. Na codzień, nie mamy podstaw aby z rozumną pewnością przewidywać to, co okaże się najważniejsze w przyszłości.[1] Ludziom brakuje wyobraźni i wiedzy, a kolejne pokolenia nie sięgają nią w przyszłość, a jeśli sięgają, to błądzą. W konsekwencji, każde kontentuje się prostą ekstrapolacją zjawisk dotąd już znanych i zrozumiałych. Te jednak stają się uproszczeniem z chwilą, kiedy nie biorą pod uwagę ani tego, czego nam ze zrozumiałych przyczyn o przyszłości nie wiadomo, ani też powodu dla którego tego nie wiemy. Za logiczną sprzecznością prowadzącą do takiego obrazu zdarzeń podąża fałszywe mniemanie, że to osobowi aktorzy są głównymi współtwórcami dziejów i to oni reprezentują mechanizm ich biegu. Prawda jednak jest taka, że to pozornie klarowna kategoria czasu, po bliższej analizie, okazuje się przestrzenią nie tylko skomplikowaną, ale i mylącą. Nie zmienia to powszechności przekonania, że na codzień, to samych siebie uznajemy za twórców historii. W rzeczywistości jest inaczej. Jej aktorzy okazują się w znacznie większym stopniu dziejowym skutkiem wydarzeń aniżeli ich współautorami. Z drugiej jednak strony, bez ich udziału i bez używanych przez nich myślowych kategorii przeszłości, teraźniejszości i przyszłości oraz odmiennej treści kryjącej się w każdej z nich czulibyśmy się zawieszeni w próżni, pozbawieni poczucia ciągłości istnienia, a przyszłość nie miałaby większego znaczenia. Sprawa jest zawikłana, a że w życiu codziennym tego rodzaju zawiłości się nie dostrzega, konieczne staje się wyjaśnienie rozumienia tego, czym właściwie jest czas w jego historycznym znaczeniu.

Fernand Braudel uznawał czas za kategorię ciągłą, a sama teraźniejszość była dla niego mgnieniem oka i mało istotnym tej ciągłości elementem. W ramach tego myślenia, ujęcie czasu historycznego koncentrowało się na kompleksowości zdarzeń przeszłych które dawały się jakoś zrozumieć żyjącym tu i teraz. Prowadziło to do podejrzenia (podejrzenia, gdyż pewności wciąż nie ma), że zanim się wydarzą musi istnieć jakiegoś rodzaju szerszy plan zawierający długookresową logikę łańcucha przyczyn i następstw, chociaż ich uczestnicy mogą wcale nie być tego świadomi. Dla naszej codzienności jest on na tyle nieczytelny, że często tego mechanizmu nie dostrzegamy wcale. Pojmujemy jego istotę dopiero po wystąpieniu zdarzenia, kiedy zrozumienie przyczyn jest spóźnione i nie można im już przeciwdziałać. W tego rodzaju zależnościach kryje się również stwierdzenie, że oto „rewolucje pożerają własne dzieci”, co oznacza tyle, że ci, którzy wydarzenia inicjują nie potrafią przewidzieć ich następstw, stając się częściej ich ofiarami aniżeli autorami, czy też świadomymi incjatorami.Także i wschodnia granica obszaru naszych rozważań ulega zmianom podobnej natury w zależności od historycznych okoliczności. Ogólnie rzecz ujmując, idzie o oczekiwanie na to, że wschodnie tereny Europy – określane jako zapóźnione – jakkolwiek by to zdefiniować przekształcą się kiedyś w część wspólnego świata zorganizowanego na jednakowy sposób. Proces przeciwny czyli utrata „cech zachodniości” na rzecz wartości odmiennych ma miejsce rzadko i towarzyszą mu gwałtowne wydarzenia polityczne. Wobec dwóch tysięcy lat historii europejskości proces powstawania i gruntowania regionu da się podzielić na kilka etapów.

Etap pierwszy, to pojawienie się ram dla wspólnych cech dominujących w grecko-rzymskiej starożytności, zwłaszcza tych, które pozwoliły im trwać dłużej niż jedna tylko faza historii. Najważniejszą z nich i tą która pozwala odróżnić „zachodniość” od całej reszty jest idea świeckiego prawa w swej treści głęboko odmiennego od systemów prawa religijnego dominującego w innych wielkich kulturach. Złożyło się na to całe tysiąclecie istnienia antycznej Grecji i łacińskiego Rzymu, po których – to prawda – nastąpił okres chaosu trwający ponad trzysta lat, otworzył jednak przestrzeń odrębności dla europejskości. Jego istotą była konsekwentna eliminacja religii z przestrzeni prawa a także jej kapłanów jako sędziów. Uznano, że świeckość pozwala na obiektywną analizę prawnych skutków wydarzeń, wskazując na elementy elastyczne i zmienne, służące poprawie efektywności społecznego współżycia. Prawo religijne takiego mechanizmu nie posiada, cechuje je za to tendencja do stagnacji.

Imperium rzymskie, to pierwszy rodzaj kultury z elementami, które później zaczęto określać mianem Zachodu. Rozłożenie go na trzech kontynentach powodowało, że określenie „europejski” nie było adekwatne do jego geografii. Niekwestionowanym faktem stało się dopiero tysiąc lat później w okresie ograniczania się kultury łacińskiej do części terenów kontynentalnej Europy. Z naszego punktu widzenia istotne jest to, że wschodnia granica obszaru znajdującego się wewnątrz limes, czyli w ramach dawnej granicy łacińskiej europejskości, kształtowała się mniej więcej tak, jak dzisiaj biegnie rozgraniczenie pomiędzy narodami romańskimi o językach wyrosłych z łaciny, a obszarami zdominowanymi przez mowę germańską. Rzymski limes, brał początek u ujścia Renu do Morza Północnego, linia podążała w górę rzeki docierając do źródeł Dunaju, aby zakończyć bieg wraz z jego ujściem do Morza Czarnego. Na wschód od tej granicy wciąż jeszcze wiało cywilizacyjną pustką.

Kształt cywilizacji łacińskiej sąsiadującej z barbarzyństwem pozostałej części Europy był w miarę stały od czasu zakończenia procesu romanizacji wybrzeży Morza Śródziemnego aż po ostateczny upadek zachodniego Rzymu. Potem, gdy nastało Średniowiecze, okazało się, że to właśnie cywilizacja łacińska, choć najmniej eksponowana, jest ze wszystkich najtrwalsza. Wzorująca się na niej niedaleka germańskość wyrosła jako samodzielna kultura dopiero wtedy, gdy akceptowała łacińską matrycę. Te spośród narodów germańskich, które przeszły na łacińskość uległy romanizacji nie pozostawiając po dawniejszej przeszłości śladów. Środkowa i wschodnia część Europy była jednak wciąż jeszcze kulturową próżnią. Nie tylko nie istniały tam dojrzałe twory państwowe, lecz też nie było przesłanek dla oczekiwania, że rychło takie powstaną.

Upadek rzymskiego imperium, to również początek chaosu, a to, co z niego pozostało odrodziło się w trzy stulecia później w okrojonej formie. Postrzymska europejskość nie sięgała już terytoriów północnej Afryki ani grecko-łacińskich ziem w Azji Przedniej. Europa stała się tworem sensu stricto regionalnym, znacznie przy tym mniejszym od rzymskiego pierwowzoru. Państwo władcy germańskich Franków – Karola Wielkiego pszekształciło się w kontynuację łacińskiej tradycji, zarówno w przestrzeni terytorialnej jak i kulturowej. Dotyczyło to już jednak znacznie mniejszej przestrzeni. Na zapóźnionych terenach Europy Wschodniej pojawiały się powoli zaczątki tworów politycznych wzorowanych na karolińskich, takie jak Czechy, czy też państwo Polan, późniejszych Polaków. Krótkotrwałym ewenementem było państwo Samona zajmujące w połowie VII stulecia, jeszcze słowiańską wtedy przestrzeń Panonii. Madziarowie, dzisiejsi Węgrzy, są wtedy wciąż w stepie, daleko od ostatecznego miejsca osiedlenia nad środkowym Dunajem. Narody bałkańskie, to dopiero początkowe stadium ich późniejszej europejskości. Także i przyszła Anglia znajduje się wciaż w okresie chaosu a i Skandynawowie nie tworzą dojrzałych narodów utrzymując się z wikińskich wypraw rabunkowych. Także i tam nie pojawiają się jeszcze twory państwowe. Wszystko to rodzi to jednak etap drugi w postaci tworzenia się imperium będące schedą po państwie Karola Wielkiego, które będzie kontynuować dawną rzymskość regionu. Co najważniejsze, łacińskość rozlewa się też i na obszar wschodniej części Germanii doprowadzając do powstania rzymsko-germańskiej hybrydy w postaci Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Germańskość tej części Europy przetrwała, ale stało się tak w konsekwencji przyjęcia obfitego zastrzyku łacińskiej kultury.

Cztery stulecia, które minęły od zniknięcia Rzymu do pojawienia się nowego tworu w postaci państwa Franków można uznać za lukę oczekującą wypełnienia. Wyspy Brytyjskie są wtedy wciąż jeszcze odległe od europejskości kontynentu i przez kolejne pół tysiąclecia będą związane raczej z macierzystą dla nich, lecz wciąż jeszcze barbarzyńską Skandynawią, nie zaś z resztą Europy. Inaczej mówiąc, ani Brytania, ani też Skandynawia nie są jeszcze częścią pojęcia „europejskość”. O jakościowej zmianie można mówić dopiero w odniesieniu do tych terenów germańskich, które – włączone do imperium Karola Wielkiego – przesunęły się z obszaru leśnego barbarzyństwa w rejon procesów państwowotórczych w pobliże łacińskich wzorców. Na przełomie IX i X stulecia jedynym zorganizowanym regionem, który można uznać za europejski było to, co zostało z imperium karolińskiego. W tej przestrzeni trzeba również szukać przyczyny tego, że regiony, które w czasach rzymskich staną się w przyszłości germańsko-łacińskie, przybiorą postać Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

Trzecie stadium ekspansji europejskości, to formowanie Europy brytyjsko-skandynawskiej, także czerpiącej wzorce z zasobów łacińskiej tradycji, lecz traktowanych już jako czynnik importowany. Miało to w sobie wiele oryginalności, tak silnej, że przetrwało do dzisiaj, będąc jedną z przyczyn exit’u Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty, ale także odmienności Skandynawii od reszty kontynentu. Na początku tych procesów, „stara Europa” była z nią w gwałtownym konflikcie z powodu powtarzających się najazdów Wikingów. Te, miały zrazu charakter rabunkowy, jednak po stuleciu walk ich osadnictwo uległo stabilizacji i stało się trwałe. Wikingowie wyruszyli na podboje z rodzimych terenów dzisiejszej Norwegii, Danii i Szwecji pod koniec VIII wieku. Zajęli najpierw niezamieszkane Orkady i Szetlandy. Potem skierowali się ku Szkocji i Irlandii. Datą graniczną jest 6 czerwca 793 roku kiedy w irlandzkiej miejscowości Lindisfarne złupili klasztor i przegnali mnichów. Uważa się to za początek odwracania się Wysp Brytyjskich od ich dotychczasowej łacińskości i ponownego związania ze skandynawską etnicznością. Jest to również początek epoki wikińskiej ekspansji wygasającej dopiero w XI wieku. Wikingowie byli jedynymi, którzy potrafili żeglować po otwartych akwenach, docierali więc do miejsc, o których istnieniu nie wiedzieli Rzymianie. Byli wybitnymi żeglarzami, a ze względu na to, że pierwotnie zamieszkiwane przez nich terytoria miały niewielkie zasoby ziemi uprawnej, nie wykształcili rolnictwa typu pańszczyźnianego. W konsekwencji, jako ludzie wolni, wyrównywali mniejszą liczebność strukturą społeczną prezentującą wyższy poziom społecznej aktywności, wojowniczości i energii zrodzonej z podtrzymywania jednostkowych wolności.

W rezultacie wojowniczości Wikingów, która wraz z doskonałym opanowaniem morskiej żeglugi dawała im strategiczną przewagę nad narodami zamieszkującymi lądy, stali się na kilka stuleci najbardziej ekspansywnym ludem Europy. Pozwoliło im to na opanowanie regionów położonych daleko poza Skandynawią. Z punktu widzenia późniejszych następstw dla europejskich przemian kulturowych, najcenniejszą zdobyczą okazała się Anglia. Tutaj rozpoczęła się też normandzka epopeja, która stała się przyczyną odmiennego od reszty Europy oblicza jakie ostatecznie przybrały Wyspy Brytyjskie.

Czwarty etap europeizacji to przestrzeń, którą zdominowała rosyjsko-niemiecka wspólnota interesów. Rozpoczęła się rozbiorami Rzeczypospolitej i na pewien sposób trwa do dzisiaj. Rozbiory Polski nie tylko głęboko odmieniły mapę Europy, ale poważnie zakłóciły treść pojęcia ‘europeizacja’ dopuszczeniem Rosji uznanej nagle – wbrew kulturowej logice – za twór europejski. Nie był to jednak proces ciągły, lecz przerywany i niejednolity. Najpierw, przybrał dramatyczną postać dominacji strefy niemieckojęzycznej z późniejszym efektem w postaci dwóch największych w dziejach świata wojen. Na koniec jednak proces powrócił w dawne koleiny, których źródło wciąż znajdowało się w wewnętrznym zróżnicowaniu Zachodu. Tym razem przybrał formę pokojowej idei wspólnoty europejskiej oraz jej poszerzania o kraje leżące pomiędzy Niemcami a postowiecką Rosją. Ten proces wciąż trwa, obejmując zwolna Ukrainę i Białoruś. Jego ostateczna perspektywa wciąż jednak nie jest klarowna.

Rosja nigdy nie przestała być echem azjatyckiego lasostepu. Jakim sposobem mogła stać się pełnoprawnym partnerem Europy nie mającej ze stepową kulturą wiele wspólnego? To efekt stopniowego procesu społeczno-politycznego, w którym czynienie ustępstw przez państwa zachodnie na rzecz Rosji traktowano jako narzędzie utrzymywania pokoju. Najpierw, fundamentem procesu była imperialna megalomania carów, potem oparcie systemu na swoistej mega-korupcji przyrodzonej ich sposobowi rządzenia, a na koniec – brutalna siła Sowietów. U źródeł rosyjskiego przekonania o wielkości tkwi w rozumowaniu Iwana Groźnego, cara panującego w XVI wieku, który uznał za ostateczną sentencję moskiewskiej cerkwi, że oto „dwa Rzymy upadły, trzeci stoi, a czwartego nie będzie”. Moskwa stała się teraz tym „Trzecim Rzymem” uznając się za jedynego spadkobiercę grecko-rzymskiej przestrzeni.[2] Inaczej mówiąc, azjatyckie imperium dążyło by stać się nie tylko tworem globalnym, lecz również mocarstwem, którego prawa do panowania nad innymi miały być wieczne bo korzeniami tkwiące w imperialnej tradycji dwóch stolic – Rzymu i Konstantynopola. Iwan uczynił tak z politycznej megalomanii i pomimo tego, że nieprawdziwość idei była i wciąż jest oczywista. Różnice kulturowe pomiędzy Moskwą a stolicami śródziemnomorskiej starożytności były zawsze tak wielkie, że graniczyły z odwrotnością, więc gładkie współżycie Europy z Rosją jest niemożliwe z samej natury rzeczy.

 „Mimo silnej wrogości politycznej – zauważył rosyjski historyk – Polacy i Szwedzi należeli do tego samego świata etnicznego – Europy Zachodniej – i nadal pozostawali swoimi. (…) W Rosji zaś Europejczycy byli obcymi, tak samo jak Rosjanie w Europie”.[3] Pomimo tej odmienności, Moskwa właśnie siebie uznała za jedynego prawowitego następcę zarówno zachodniego jak i wschodniego Rzymu. Pierwszy, był łacińskim, drugi greckim „ojcem Europy”. W istocie jednak, Rosja nie była elementem żadnej z tych tradycji. Łacinę traktowano jak mowę najzupełniej obcą, a starożytna greka nie odegrała większej roli. Starocerkiewno-słowiański, to tylko martwe narzędzie cerkiewnych nabożeństw. Pomimo tego, pochodząca z Niemiec caryca Katarzyna zażądała uznania w tym roli Moskwy mającej wywodzić się rzekomo ze śródziemnomorskiej starożytności. Pewność co do antycznego pochodzenia do dzisiaj współgra wśród Rosjan z rodzajem kompleksu niższości wynikającego z utrwalonej prowincjonalności i pograniczności z Azją. Prawdą jest też, że Rosja stała się rodzajem cywilizacyjnej „międzyprzestrzeni” między Europą i Azją w następstwie nie mieszczenia się jej koczowniczych tradycji w żadnej z ościennych cywilizacji.

Europa poszerzała się ku wschodowi powoli. Ostatni tego etap miał miejsce późno. Na przełomie XI i XII stulecia jej wschód, to wciąż tylko luźny konglomerat krajów słowiańskich rządzonych przez potomków przybyszów ze Skandynawii. W XV stuleciu rzecz ulega zmianie. Ogromny obszar pomiędzy Bałtykiem i Morzem Czarnym staje się przestrzenią o wyraźniejszych cechach. Religijnie zdominowany jest przez chrześcijaństwo, lecz jego społeczna struktura wciąż nie jest ani zachodnia, ani śródziemnomorska. Chłopstwo, niezależnie od używanej przez nie mowy, spada do roli ludności na wpół niewolniczej. W Rzeczypospolitej natomiast, warstwy ziemiańskie stają się absolutną dominantą kosztem ograniczania roli mieszczaństwa, którego rolę przejmuje napływający z Niemiec żywioł żydowski. Przekształca się to w trwałą cechę Rzeczypospolitej oraz sąsiedniego Królestwa Węgier, a państwo polsko-litewskie staje się przy okazji największym na świecie centrum judaizmu. Dodatkowo, zderzenie z narodami tureckimi wzdłuż północnej linii Bałkanów, powoduje, że granica między europejskim wschodem i zachodem staje się czymś trudnym do określenia. Na ile Smoleńsk, będący kiedyś częścią Rzeczypospolitej, lecz często przechodzący w ręce Moskwy, mógł być wciąż uważany za miasto europejskie, na ile zaś za rusko-azjatyckie? Na ile podobną cechę miał Kijów ocierający się o pobliże tatarskiego Krymu? Jaki na ten proces wpływ mieli muzułmanie atakujący Europę od strony Bałkanów?

Stuacja wschodu kontynentu stabilizuje się w końcu epoki Oświecenia. Przynależność Rzeczypospolitej Polski i Litwy do Europy przestaje być kwestionowana, a dawne Królestwo Węgier staje się częścią cesarstwa Habsburgów ze stolicą w Wiedniu. Kulturowa łączność obydwu państw z Europą, to już niekwestionowany fakt, a jej wschodnia granica staje się teraz tożsama z kresami Rzeczypospolitej. Katarzyna, władczyni Rosji, etnicznie rodowita Niemka, nie może pogodzić się z tym, że mogłaby dla potomności pozostać władcą azjatyckiego państwa. Robi wiele aby to zmienić i być uznaną za Europejkę równą francuskim królom i austriackim kaiserom. Projektuje nową mapę Europy, namawiając szwedzkiego kartografa do przesunięcia jej kresów ze wschodnich rubieży Rzeczypospolitej na dalekie pasmo rosyjskiego Uralu.

Kartograficzna rewolucja wspierana polityczną siłą zrodziła konsekwencje, które znalazły się w sprzeczności z dotąd uznawanym kształtem kontynentu, a także z istotą jego europejskości. Na nowych mapach Europa zostaje powiększona o obszar równy połowie dotychczasowego, czyli o olbrzymią przeduralską część Rosji. Prowadzi to do zmiany kształtu Europy a także znaczenia samego pojęcia europejskości, jej wewnętrznych proporcji a także zewnętrznego obrazu. Rzeczpospolita, która przez setki lat była potężnym pograniczem Europy i jej przedmurzem wobec azjatyckości Rosji odnajduje się nagle w jej centrum. Nieodległe już rozbiory Polski nie będą więc postrzegane jako uszczuplenie „europejskości”, lecz przeciwnie – formalnie wszystko będzie się teraz działo pośród Europejczyków i mieściło się w poszerzonych granicach kontynentu określonych jego mapą autorstwa Katarzyny. Nawiasem mówiąc, ta radykalna zmiana przebiegu wschodnich granic Europy nigdy nie została oficjalnie ogłoszona, zaczęto po prostu produkować nowe mapy z granicami w innym kształcie. Rosja, która była dotąd mocarstwem azjatyckim, staje się teraz pełnoprawnym członkiem europejskiej rodziny. Jej nowy rodowód w niczym nie odpowiada faktycznym podziałom kulturowym, ale staje się politycznym faktem i pozostaje takim do dzisiaj.

Szczególne miejsce w obrazie europejskości zajmuje teraz zaoceaniczne dziecko Europy. Ameryka poczuwa się do wspólnoty cywilizacyjnej, ale przeciętny Rosjanin – który formalnie też stał się Europejczykiem nie zaś Azjatą – ma ją wciąż za twór obcy nie tylko politycznie, lecz i kulturowo. Inaczej mówiąc, w jego oczach nie jest ona następstwem ekspansji przestrzeni cywilizacji europejskiej, ale przeciwnie i wbrew faktom, ma być dla niej czymś obcymi wręcz wrogim. To pokazuje, że postrzeganie rzeczywistości inaczej aniżeli ona naprawdę wygląda stało się jednym z trwałych elementów odróżniających Rosję od europejskiej reszty.

[1] Cytowany wcześniej G. Friedman jest zdania, że horyzont czasowy, który pozwala na uznanie przyszłych wydarzeń za jakoś prawdopodobne, to nie więcej, niż dziesięć lat. Przy dzisiejszym tempie biegu historii nawet ta liczba wydaje się zawyżona.

[2] F. Koneczny, Dzieje Rosji, Komorów 1997, s. 86-87.

[3] L. Gumiłow, Od Rusi do Rosji, Warszawa 2004, s. 213.

 

By Rafal Krawczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.