DZIEŃ KTÓRY ODMIENIŁ ŚWIAT

24 luty 2022 roku, to dzień który odmienił świat. Nic już nie będzie takie jakim było przedtem. Nie idzie o to, kto na kogo napadł i czy Rosja miała ku temu powody. Nie bezpośredni powód miał znaczenie, lecz mechanizmy wszczepione w wielkie twory kulturowe. W ciało Rosji, wraz z jej powstaniem paresęt lat temu, wszczepiony został mechanizm agresji. Rosja nie czuje, że istnieje jeśli nie może na nikogo napaść. Ten mechanizm jednak powoli obumiera. Obecnie, po raz pierwszy w dziejach napadła na sąsiedni – teoretycznie znacznie słabszy kraj – całą swą potęgą i po raz pierwszy nie przyniosło jej to sukcesu. Przeciwnie, zapowiada się kompromitująca klęska, która nadejdzie prędzej czy później. Ukraina, jeśli wydarzenia przetrwa, będzie wymagała miedzynarodowej pomocy ale wyjdzie z tego odmieniona a także gotowa do głębokich przemian i przyspieszonej europeizacji. Jaka jednak będzie reszta świata bez Rosji? Co wypełni po niej próżnię i to próżnię wielkich rozmiarów? Co wreszcie stanie się z naszą częścią Europy nie bez przyczyny określaną dotąd jako ‘Środkowa’? Ta przecież, bez Rosji przestanie mieć cechy środkowości stając się znowu tylko pograniczem z Azją.

Pierwotnym zamierzeniem rozważań o regionie określanym przez Niemców jako Europa Środkowa, czyli „Mitteleuropa” a przez piłsudczykowską Polskę jako Międzymorze, była analiza cech przestrzeni mieszczącej się pomiędzy europejskim Zachodem a Rosją. Pojęcie Mitteleuropy tkwi w niemieckiej doktrynie jako obszar nadający się do absorbcji. Istnieje w polskiej myśli politycznej od czasów rozbiorowych, ale wtedy jest określana mianem Międzymorza. Powodem rozróżnienia nie jest samo położenie geograficzne lecz to, że Europa – jak żaden inny kontynent ma sama w sobie wielce dyskusyjny kształt zmieniający się pod wpływem okoliczności i preferencji uczestników. Warto jednak zauważyć, że oba pojęcia pojawiły się dopiero po rozbiorach Rzeczypospolitej, wcześniej nie ma o nich wzmianki. Oznacza to, że współczesny kształt regionu to następstwo pojawienia się Rosji jako mocarstwa oraz jej agresywnego przesłania wobec sąsiadów.

Źródłem większości zdarzeń pojawiających się we wschodniej części Europy są dokonane przed ponad trzema stuleciami rozbiory Rzeczypospolitej. Zniknięcie wielkiego państwa, to rzecz głęboko niecodzienna, znamienne przy tym, że analizowana niechętnie. Warto pamiętać, że rozbiory Polski to jedyny w dziejach kontynentu przypadek zniknięcia za sprawą sąsiadów państwa o tysiącletniej tradycji istnienia, nad czym historia do dzisiaj nie może przejść do porządku dziennego. Praprzyczyną środkowoeuropejskiej zawieruchy była polityka potężniejącej Rosji mającej ambicję przekształcenia się z państwa azjatyckiego w europejskie. To był jej cel główny dający podstawy poczuwania się do europejskości. Cała reszta, to tylko następstwa. Tyle, że pierwotnym zamiarem Rosji było wchłonięcie całej Polski – od Poznania i Gdańska przez Warszawę i Kraków po Wilno i Lwów. Tak się jednak nie stało, Niespodziewanie, Rosja okazała się za słaba.W rezultacie, Poznań, Gdańsk i Warszawa stały się pruskie, Kraków i Lwów austriackie a Wilno rosyjskie. Żaden z trzech zaborców nie czuł się jednak wystarczająco zaspokojony i nie odczuwał pełnego zadowolenia. Najmniej zaspokojona czuła się Rosja, chociaż to ona była głównym motorem zdarzeń a jej pierwotnym zamiarem było wchłonięcie całej Rzeczypospolitej. Dałoby to jej wyśmienitą pozycję do agresywnych dzialań wobec reszty Europy. Paradoks polega na tym, że kształt rozbiorów jaki miał miejsce w rzeczywistości okazał się inny niż ambitne zamiary Katarzyny II a tego przyczyna nie jest wyjaśniana. Przecież, w końcu XVIII stulecia Rzeczpospolita, pomimo rozmaitych słabości, wciąż nie była państwem upadłym a rozbiory miały wiele cech przestępstwa dokonanego przez zaborców. Zaważyły jednak na całym następnym stuleciu dziejów kontynentu, a ich echo odczuwalne jest do dzisiaj. I tak jak rozbiory Polski zmieniły głęboko obraz środkowej części Europy, tak ponowne przywrócenie Rzeczypospolitej do życia stworzyło nowy obraz całego kontynentu.

Zarówno Międzymorze jak i Mittelleuropa nie byłyby przedmiotem odrębnej analizy, gdyby nie układ geopolityczny jaki wyłonił się w następstwie rozbiorów Polski. Wydarzenia 2022 roku wywołane napaścią Moskwy na Ukrainę wskazują, że choć zaprojektowany przez Katarzynę II, władczynię Rosji, pierwotny kształt porozbiorowej Europy uznany został za trwały, to w istocie był głęboko sztuczny. Nie można bezkarnie unicestwić śladów po dużym europejskim państwie. Dzisiaj widać to doskonale a rzecz staje się jeszcze lepiej zrozumiała z perspektywy następstw w postaci względnej równowagi pomiędzy dwiema potęgami – Niemcami i Rosją. Tyle, że ona sukcesywnie zamiera. Dzisiejsze Niemcy są gotowe się z tym pogodzić, Rosja robić tego nie zamierza, co staje się też źródłem nowego rodzaju europejskiej nierównowagi.

Pierwotnym zamiarem carycy Katarzyny było wchłonięcie całej Rzeczypospolitej. Taki sam cel postawiły sobie imperialne Niemcy. Okoliczności sprawiły, że musiała podzielić się łupem z sąsiadami a dla zatuszowania brutalnego przestępstwa, Moskwa zrezygnowała z aneksji ziem rdzennie polskich. Jej zachodnia granica stanęła na Bugu. Poszerzyła się o Królestwo Kongresowe z Warszawą dopiero po napoleońskiej klęsce pod Waterloo ale wciąż głównymi zaborcami ziem czysto polskich były Prusy i Austria.

 Warto wziąć pod uwagę to, że do 1795 roku, to jest do ostatniego rozbioru Polski, problem europejskich granic właściwie nie istniał. Rosja nie była jeszcze uznana za część Europy i nie dysponowała powszechnie uznanymi granicami a te tradycyjnie kończyły się na wschodnich rubieżach państwa polsko-litewskiego blokując możliwość przekształcenia moskiewszczyzny w twór przynajmniej na wpół europejski. Gdyby Katarzynie, tak jak zamierzała, udało się wchłonąc całą Polskę, „europejskość” carycy jako władczyni Poznania, Gdańska, Warszawy, Krakowa, Lwowa i Wilna nie byłaby kwestionowana. Tak się  jednak  nie stało ze względu na odmiennośc interesów Prus i Austrii. Władczyni Rosji pogodziła się z sytuacją i przyjęła rolę jednego z trzech zaborców, dzieląc się z nimi łupem. Ten fakt, uznany przez komentatorów za naturalne w tych okolicznościach ograniczenie zaborczych apetytów okazał się katastrofalny dla wszystkich trzech zaborców niosąc daleko idące konsekwencje dla całej reszty kontynentu. Gdyby Rosja Katarzyny włączyła w swe granice całą Rzeczpospolitą można byłoby spodziewać się kulturowej dominacji tej ostatniej aż po konsekwencje w postaci wejścia Rosji na ścieżkę europeizacji i polonizacji. Taka była w ramach Rzeczypospolitej historia Wielkiego Księstwa Litewskiego, które na koniec stało się symbolem polskości („Litwo, ojczyzno moja!”), miejscem zamieszkania znamienitych Polaków nazywających siebie Litwinami, żeby wspomnieć Kościuszkę, Mickiewicza, Piłsudskiego czy Moniuszkę. Podział kraju na trzy części to uniemożliwił wiążąc polskość z trzema odrębnymi nacjami – rosyjską, pruską i austriacką – a zaborców powiązał wspólnym interesem walki z odradzającą się polskością. Po rozbiorach Polski, region już nigdy nie był taki jak wcześniej.

Niemcy są częścią Europy od samych jej początków zajmując przy tym wciąż ten sam region, podczas gdy granice Rosji ulegały znacznym zmianom. Ma także znaczenie dla historii Europy to, że w starożytności Rosji nie było wcale, w okresie średniowiecza jej byt był śladowy jako barbarzyńskie pogranicze moskiewszczyzny z Azją. Pojawiła się jako ‘Rosja’ dopiero za panowania Piotra I, a w XIX wieku wływała już na losy regionu i kontynentu. Od początku istniały jednak oznaki tego, że to byt historycznie nietrwały i niebawem może znów utknąć w dziejowej otchłani.

Panowanie niemieckiej władczyni otworzyło Rosji drzwi do Europy. Miało przy tym dwie cechy. Po pierwsze, znacznie zmieniło kształt kontynentu. Tereny Rzeczypospolitej, przedtem pogranicznego kraju europejskiego, w ciągu jednej chwili stały się Europy środkiem. Z kolei Rosja była częścią Azji, jedynie jej mieszkańcy używali słowiańskiej mowy europejskiego pochodzenia, teraz po części stała się Europą. Zaburzyło to jednak dotychczasową równowagę sił. Moskwa, miasto azjatyckie, przekształciła się z dnia na dzień w europejską metropolią. Że taką wcale nie była, doświadczył Napoleon zdobywającją w 1812 roku jako swoiste ‘nie-wiadomo-co’ i ze względu na błędną ocenę wojnę przegrał, Pomimo zajęcia jej przez jegp armię, spotkał się z próżnią prowadzącą do odwrotu i na koniec do totalnej klęski. Wcześniej, Katarzyna II – choć formalne włączenie jej kraju w skład Europy dotyczyło zaledwie jednej trzeciej terytorium bo zauralska reszta pozostawała Azją – uzyskała na tyle silną pozycję polityczną, że za jej panowania Rosja była stopniowo uznawana za mocarstwo europejskie. Jej władczyni osobiście dopilnowała sporządzenia mapy Europy na której granicę wschodnią stanowiło pasmo Uralu, zastępując w dotychczasowej roli pograniczności Rzeczpospolitą Polski i Litwy. Na dłuższą metę miało to poważne skutki które prowadziły do jej rozbiorów. Otworzyło to także bramy Europy dla Rosji, jako tworu tyleż wielkiego rozmiarami, co słabego strukturalnie. Rzecz jednak w tym, że pierwotne ambicje Katarzyny w stosunku do Rzeczypospolitej szły znacznie dalej. Zamierzała ją wchłonąć w całości tak, aby stała się integralną częścią Rosji. W tym kontekście rozbiory były przegraną tej polityki.

 Po drugie, zniknięcie z mapy wielkiego państwa w postaci Rzeczypospolitej zaburzyło europejską równowagę i głęboko zmieniło rozumienie samego pojęcia europejskości. Dawniej, aby być uznanym za kraj europejski trzeba było być kulturową i polityczną częścią kontynentu. Teraz wystarczyła mocarstwowa deklaracja władcy Rosji. Ponad trzysta lat tego rodzaju „europejskości” stało się rodzajem przepychanki – politycznej, militarnej i kulturowej, której finałem jest dzisiejszy konflikt rosyjsko-ukraiński i powrót pytania o prawo Rosji do miana kraju europejskiego. Tyle, że zgodnie z doktryną geopolityczną Moskwy, Ukraina jako osobny byt nie istnieje i nigdy nie istniał, będąc tylko Małorosją, czyli najbardziej na zachód wysuniętą flanką rosyjskości. Ukraińskie ambicje bycia częścią Europy są w oczach Rosjan narodową zdradą godną najwyższego potępienia.

Rosja nie mogłaby pełnić roli azjatyckiego konia trojańskiego gdyby nie postawa Berlina. Dzisiejsze Niemcy są odległym echem średniowiecznego tworu w postaci Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, które powstało w wyniku politycznych i dynastycznych zawiłości w następstwie upadku łacińskiego Rzymu. Mit kontynuacji starożytności ostatecznie upadł wraz z przejęciem schedy po Cesarstwie  przez powstałą w 1871 roku Rzeszę Niemiecką i zastąpieniem haseł „rzymskich” przez potężniejącą tradycję niemiecko-pruską. Dzisiaj jednak, to już przeszłość. Tylko niektórzy Niemcy wspominają dawną mocarstwowość a kraj zamknięty w granicach Unii Europejskiej przestał być potęgą o międzynarodowym zasięgu. Niemniej jednak, dawna tradycja wciąż ma znaczenie i dodawać może międzynarodowej powagi. Tyle, że wskutek zawiłości historycznych europejskim partnerem tej niemiecko-łacińskiej tradycji nie stał się żaden inny kraj zachodni, lecz Rosja. Nastąpiło to w przypadkowy sposób i bez powiązań ze śródziemnomorską starożytnością. Rolę mimowolnego pośrednika odegrały Inflanty jako pograniczna wylęgarnia niemieckojęcznych urzędników po ich aneksji przez Rosję. Bez tego pośrednictwa, tej ostatniej zabrakłoby kadr politycznych a niemiecko-rosyjskie więzy byłyby znacznie słabsze. Tyle, że Rosja różni się od Europy praktycznie wszystkim a jej niemieckie powiązania są w gruncie rzeczy powierzchowne. Prawdziwa jest tylko wzajemna sympatia,

Moskwa ma dzisiaj cechę wspólną z Berlinem – nieodwracalną utratę wielkomocarstwowej pozycji. Pozostała już tylko pamięć o dawnej potędze. Niemcy pogodzili się z jej utratą lecz Rosja wciąż chciałaby powrotu do dawnego stanu rzecz pragnąc mieć z Niemcami wspólną granicę. Rzecz w tym, że sytuacja światowa zmieniła się głęboko a i potęga Rosji znalazła się w rozsypce. Niemcy nie są już tym samym co kiedyś wielkim państwem a Rosja utraciła wiele z dawnej mocarstwowości. Najlepszym dowodem są jej problemy w wojnie z Ukrainą i międzynarodowa alienacja wynikająca z arogancji i braku spodziewanych sukcesów militarnych. Rola rosyjskości w dzisiejszej Europie także daleko odbiega od jej dawnej potęgi.

Jako odrębny twór polityczny, rosyjskość w miejscu dotychczasowej kijowskiej ruskości pojawiła się późno, bo dopiero z końcem XVII stulecia wraz z panowaniem Piotra I. Uzurpował sobie starorzymski mit o imperialnej ciągłości w przekonaniu, że oto „dwa Rzymy upadły, a czwartego nie będzie”. Pierwszym miał być Rzym łaciński, drugi, to grecko-bizantyński Konstantynopol. Trzeci, to Petersburg w dość fantazyjnym powiązaniu ze starożytnością i w arbitralnym uznaniu, że jest on kontynuacją poprzednich. Carowi Iwanowi o przydomku Groźny, sprawa wydała się na tyle satysfakcjonująca, że bez sprzeciwu przyjął myśl, iż to on właśnie jest następcą rzymskich cesarzy. Sprawę podjęła w dwa stulecia później Katarzyna II, która zadekretowała  Petersburg i Moskwę jako miasta europejskie a azjatycka przeszłość jej państwa, to tylko zbieg okoliczności. W jednej chwili granice Europy przesunęły się o tysiąc kilometrów na wschód, aż na pasmo Uralu. Dopiero wtedy pojawił się problem Europy Środkowej. Dotąd go nie było a kontynent wydawał się pod względem historycznej ciągłości jednolity. Teraz, powstał problem jak określić tereny pomiędzy Niemcami a uralskim pograniczem, skoro Rosja nie jest już Azją stając się nagle Europą? Gdzie umiejscowić Rzeczpospolitą Polski i Litwy dotąd będącą państwem pogranicza? Gdyby pozostała na swoim miejscu a Rosja wciąż na zewnątrz, stawiałoby to znak zapytania w kwestii jej europejskości. Gdyby nie zmieniła granic ale jej europejskość zostałaby zadekretowana przez rosyjską władczynię, operacja mogła być podważana a nawet ośmieszana. Z Wilnem, Lublinem i Warszawą rzekoma europejskość Moskwy nie byłaby podważana. Dzisiaj, Rosja nie włada żadnym z tych miast a kwestia jej kulturowej przynależności powraca, stając się przyczyną wojowniczej nerwowości. Kto wie, czy nie jest to najważniejszy argument pchający Putina do agresji na Ukrainę, czyniąc ją niezrozumiałą i pełną wściekłej emocji. Inaczej, trudno jest zrozumieć zbrodniczą zaciętość postępowania Rosjan na dłuższą metę prowadzącą ich kraj do katastrofy.

 Niemcy pogodziły się z nową sytuacją, o tyle Rosja Putina zapragnęła przywrócenia europejskiego „stanu normalnego” wraz z jej mocarstwowością w uznaniu, że takie jest jej ponadczasowe prawo. Okazało się, że na przeszkodzie stoi istnienie tłamszonego przez Rosjan bytu w postaci Ukrainy jako następcy dawnej Rusi Kijowskiej, z którą Moskwa miała i wciąż ma niewiele wspolnego. Nie mogąc pogodzić się z drastycznym pomniejszeniem roli, Rosja wszczęła w 2022 roku  wojnę, która miała być blitzkrigiem przywracającym jej globalną pozycję. Niespodziewanie, okazało się, że owo pomniejszenie jej roli, ma nie tylko łatwe do unieszkodliwienia przyczyny. W istocie, są nie tylko głębokie, lecz mają charakter zasadniczy pokazując, że historyczna treść ma w długim okresie czasu zawsze przewagę nad polityczną teraźniejszością. Historia po raz któryś z rzędu dowiodła, że to ona rządzi wydarzeniami a nie bieżąca wola premierów czy carów. Teoretycznie wielokrotnie słabsza od Rosji lecz dobrze zakorzeniona Ukraina, choć ponosi krwawe straty, okazuje się być górą i wbrew woli Moskwy wciąż istnieje. To zaś oznacza dla Rosji katastrofę.

Skutki postępowania Putina – z jego punktu widzenia logiczne – dowodzą jednak, że procesy historyczne są silniejsze od woli polityków i to one rządzą wydarzeniami. Teraz, w trzy i pół stulecia po Rosji Piotra I, jej egzystencja znalazła się na krzywej spadkowej i proces wygląda na nieodwracalny. Rosja nie może istnieć jako inna, niż tylko wielkomocarstwowa. Jeśli taką nie będzie, nie może  istnieć wcale. Co wypełni powstałą w ten sposób olbrzymią próżnię?

Podsumujmy rolę Rosji w Europie od czasu jej pojawienia się jako odrębnego mocarstwa, czyli od czasów Piotra I, który przydał sobie przymiotnik ‘Wielki”. Przedtem Rosji nie było wcale a w jej miejscu znajdowało się pograniczne wtedy Wielkie Księstwo Moskiewskie. Rosja, to prawda, powstała przez wchłonięcie przez Moskwę sąsiednich terenów tatarskich, ale ten fakt nie mógł dodać jej ruskości. Stał się za to istotą państwa moskiewsko-azjatyckiego, które przekształciło kraj w rosyjskojęzyczne echo mongolskości. Tak zbudowana moskiewska Rosja stanęła przed problemem uzasadnienia swej tożsamości. Z tatarską mongolskością nie chciał się utożsamiać żaden z jej władców, powstało więc zapotrzebowanie na alibi, którym stało się panowanie rodowitej Niemki – Katarzyny II i uznanie przez nią granicy Europy na Uralu tak, aby zarówno Moskwa jak i Petersburg stały się częścią krain uznawanych dotąd za należące do Azji. Jeśli Rosja zostanie tego pozbawiona, co staje się powoli faktem, nie będzie mogła pretendować do europejskości. Gdzie się wtedy podzieje?

Dzisiaj, europejski kontynent kończy się na wschodnich granicach Białorusi i Ukrainy. A co z resztą? Widać, że jest to ta sama Rosja, jedynie Katarzynę II zastąpił Władimir Putin pretendujący najwyraźniej do miana ‘Wielkiego’. Tyle, że Katarzyna nie była zbrodniarzem a Putin nim jest. Szczęśliwie, oparcie granic Europy o Ural nie zostało nigdy formalnie potwierdzone. Po ostatnich krwawych wydarzeniach w wojnie rosyjsko-ukraińskiej można traktować uralską granicę już tylko jako rosyjską fantazję i uznać, że azjatycka Rosja zaczyna się jak dawniej na linii krajów bałtyckich oraz wschodnich granicach Bialorusi i Ukrainy. Czy warto powrót do prawdziwych granic Europy uznać fakt na tyle istotny, że pozwalający na formalne wykluczenie Rosji z europejskości i wyrysowanie nowej mapy kontynentu? Jaką w tym rolę powinna odegrać Polska? Jaki ma z tym związek idea Międzymorza?

Do czasów rozbiorowych nie było potrzeby budowania buforu oddzielającego Europę od azjatyckiej moskiewszczyzny. Wystarczała potężna Rzeczpospolita, która na wschodzie kończyła się na Zadnieprzu. Dalej, było już tylko zmieniające swój kształt pogranicze z Azją. Sytuacja zmieniła się wraz z rozbiorami i zniknięciem kraju z mapy. Rzeczpospolita przestała istnieć, jej miejsce zajęła Rosja, Z pozoru zmiana była ‘na lepsze’. Europa uległa znacznemu powiększeniu a azjatycka w swej treści Rosja poczęła zwolna przyswajać wartości europejskie. Rzecz w tym, że rozbiory Polski nie tylko zmieniły mapę Europy. Europejski z nazwy obszar powiększył się niemal dwukrotnie sięgając aż po Ural. Z pozoru był to tylko efekt kaprysu Katarzyny II, pochodzącej z niemieckiego Szczecina władczyni Rosji. W istocie jednak, zmiana miała fundamentalny charakter. Europa przestała być ekskluzywnie europejska a stała się regionem euro-azjatyckim o płynnej granicy pomiędzy dawną europejskością a rosyjskością. Sama Rosja stała się „krajem obrotowym”. W 2022 roku okazało się, że Europa nie tylko nigdy nie była i wciąż nie jest jednolitym tworem, lecz przeciwnie – jest podzielona na dwie głęboko odmienne części. Na koniec, różnice okazały się tak wielkie, że kosztowały życie wielu tysięcy zamieszkujących dotąd Ukrainę ludzi. Niezależnie od tego jak ten krwawy konflikt się zakończy, pozostanie do rozwiązania kwestia rzeczywistych granic Europy i tego konsekwencji w postaci ich pomniejszenia oraz wykluczenia Rosji z europejskości również i w terytorialnym znaczeniu.

       W lutym 2022 roku ten pozornie stabilny obraz został brutalnie zburzony zmuszając obserwatorów wydarzeń do ponownego przyjrzenia się istocie rzeczy, albowiem – jak mówi stare porzekadło –  „wyszło szydło z worka”. Okazało się, że niegdysiejsze przesunięcie – za sprawą carycy Katarzyny II – wschodniej granicy Europy z kresów Pierwszej Rzeczypospolitej na góry Uralu nie tylko nie stało się bardziej oczywiste, lecz było jej politycznym kaprysem jako władczyni Rosji. Zapragnęła jako Niemka ze Szczecina zmyć z siebie znamię azjatyckości i stać się władczynią kraju europejskiego a nie azjatyckiego. Sprawa zresztą nigdy nie była przedmiotem bezstronnej analizy a zawsze kwestią głęboko politycznych domniemań. Czas rozważyć, czy nie trzeba dzisiaj dokonać „korekty powrotnej” i przesunąć granic kontynentu z powrotem w prawdziwe miejsce, czyli na wschodnie obrzeże dawnej Rzeczypospolitej należące dziś do Ukrainy i Białorusi, pozostawiając Rosji tylko przeduralską resztę. Jaka to jednak miałaby być reszta, skoro sytuacja stała się nieprzewidywalna? Jakie będą tego następstwa poza zmianą znanej nam mapy kontynentu? Będą tylko lokalne, czy jednak globalne?

Wiele argumentów przemawia za tym, że niepowodzenie Putina w przywracaniu dawnej wielkości imperialnej Rosji doprowadzi na koniec do jej rozpadu. Jak wtedy brak wielkiej Rosji ciążącej dotąd na kontynencie zaważy na całym regionie i czy nie zachwieje dotychczasową równowagą? Czy nie okaleczy to jej na tyle, że trzeba będzie podjąć sprawę na nowo. Czy Rosja może w ogóle istnieć jako „zwykłe” państwo a nie tylko agresywne mocarstwo. Załamywanie się jej potęgi zawsze było związane z niemożnością realizacji wmontowanej agresywności. Tak było po rosyjskiej klęsce w I wojnie światowej i nieudanej próbie „przerobienia” jej na państwo federalne, które historii Rosji nigdy nie było znane. Tak było po agresji hitlerowskich Niemiec w 1941 roku a także po niespodziewanym rozpadzie Związku Sowieckiego w 1991 roku. Czy więc sytuacja się powtarza? Tyle, że w lutym 2022 roku nikt Rosji nie zagrażał. Przeciwnie, to ona napadła na pokojowo nastawioną Ukrainę. Na czym więc miałoby polegać podobieństwo? A może sprawa ma drugie dno?

Drugie dno jest coraz lepiej widoczne. Historyczną cechą Rosji było to, że w jej ponad trzystuletniej historii nigdy nie była w odwrocie, a jeśli była, to tylko po to by przegrupować siły i znów stać się agresywnym mocarstwem. Powód jest prosty, Rosja jest zbudowana na brutalnych zwycięstwach lecz nie jest w stanie znieść własnej klęski, bo przestaje być wtedy Rosją. Co zatem może w tej sytuacji przynieść klęska i do tego z rąk wielokrotnie słabszego przeciwnika? Co zresztą możemy uznać za klęskę skoro zaczęta przez nią wojna dodaje jej jednak nowych ziem w południowej i wschodniej Ukrainie. Czy to nie jest kolejne zwycięstwo rosyjskości? To jednak teza zwodnicza. Celem Putina jest przywrócenie granic z czasów imperialnych, czyli przynajmniej po Wartę na zachodzie i Mołdawię na południu. Tymczasem nie może odzyskać Ukrainy.  Poza dawnymi imperialnymi granicami pozostaje nie tylko większość jej samej, ale także finlandia, znaczna część Polski i kraje bałtyckie.

Europa przywykła do myślenia o sobie, że – jak każdy kontynent – daje się podzielić na strefy zgodne z geografią: zachodnią, środkową i wschodnią.  Tak jednak nie jest, ponieważ wytworzona przez szczególny układ historyczny jej mapa jest tworem sztucznym. Jaki twór może zająć miejsce Rosji w przypadku jej upadku? Nie będzie to ani Mitteleuropa ani Międzymorze. Pierwsza wymagałaby nadzoru ze strony Niemiec, druga istnienia stałej groźby rosyjskiej agresji we współpracy z potężnymi Niemcami. Co, jeśli nie będzie ani agresywnej Rosji, ani też imperialnych Niemiec? Nie będzie więc przestrzeni ani dla idei Międzymorza ani tym bardziej dla agresywności niemieckiej Mitteleuropy. Co zatem będzie w tym miejscu? A może świat zmieni się na tyle, że go już nie poznamy a po Rosji zostanie tylko „tłusta plama” a jej miejsce zajmie Polska?

By Rafal Krawczyk

1 Comment

  • Jeszcze w ZSRR słyszałem taki żart, który (po wymianie podmiotu) pasuje, jak ulał do dzisiejszej sytuacji.
    Pytanie: Z kim graniczy Związek Radziecki?
    Odpowiedź: Z kim chce.
    Pytanie: A z kim chce?
    Odpowiedź: Z nikim.

    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.