MIAŁEŚ CHAMIE ZŁOTY RÓG! POLITYKA, JAKO SPÓŁKA Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ.

Polska gromadna wściekłość zrodzona z poczucia opuszczenia i zepchnięcia na margines wyraźnie się pogłębia. Wybory za pasem, a trzydzieści procent wyborców jest wściekłych, reszta na różne sposoby skonfundowana. Już mało kto pamięta, o co właściwie poszło – o Naród, Wiarę czy Ojczyznę? A może po prostu wisi nad krajem przekleństwo nieukojonego żalu, że większości obywateli nie udało się nic skubnąć z prywatyzacji państwowego majątku? Dzisiaj, niestety, kwestia jest już zamknięta, a ludzie – dawni właściciele majątku wspólnego jakoś przespali złoty okres i mają poczucie, że czegoś nie zrobili ani dla siebie ani dla własnych rodzin, że nie załapali się tam, gdzie załapali się inni, od nich szybsi i przytomniejsi. Złote runo poszło do Jazona, ale Jazon już nie takie ma imię. Ma imię konkretne, ma jakieś nazwisko i jest demokratą oraz szanowanym przedsiębiorcą lub właścicielem telewizyjnej stacji. To bodaj najbardziej prawdopodobne źródło dzisiejszej frustracji narodu. No, bo to jak – psiakrew! – spóźnić się na własne wesele!
W byłych „krajach demokracji ludowej” Europy Wschodniej, najpoważniejszą barierą przejścia z komunizmu do gospodarki rynkowej był jego system własności. Nie mniej niż dziewięćdziesiąt procent majątku narodowego znajdowało się w rękach państwa zarządzanego w imieniu ludu przez ministrów komunistycznego rządu, ich urzędników, kolegów i zaufanych. Polską atrakcją na skalę światową było to, że atak na ten „robotniczo-chłopski” system wyszedł z jego własnego zaplecza społecznego, czyli z kręgów wielkoprzemysłowej klasy robotniczej wspomaganej przez warszawskich inteligentów. Lud nagle zapragnął wolności, demokracji i sprawiedliwości, ale nic nie mówił o majątku, bo też i ludowi nie przyszło do głowy, że może z tym być jakiś problem. Przecież, co wspólne, to wspólne, a nie prywatne! Ale politycy, zarówno ci odchodzący, jak i ci właśnie szybko wschodzący, rychło zrozumieli, że rozwiązanie problemu to nie tylko kłopot, ale że tkwi tam również prawdziwa żyła złota. Sam pamiętam, jak w czerwcu 1989 roku najbardziej dzisiaj prominentny przywódca opozycyjnej partii poprosił mnie o komentarz do swojego pomysłu: a gdyby tak przekształcić Solidarność w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością i wtedy słuszni i sprawiedliwi sprawnie przejęliby na własność cały narodowy majątek z rąk komunistów? Sądząc, że to żart odpowiedziałem, że lepiej już ją zamienić na spółkę akcyjną, bo ta przynajmniej otwiera drogę dla prywatyzacji powszechnej, która da się obronić jako zgodna z zasadami społecznej sprawiedliwości. Tymczasem, to wcale nie był żart, a za pomysłem poszły czyny. Nowa inteligencko-artystyczna elita nie za bardzo znała się na usługach i wytwórczości, za to bliskie jej sercu były wszelkiego rodzaju gazety, stacje radiowe, telewizyjne, wydawnictwa i wszystko, co wiązało się ze słowem i propagowaniem racji najważniejszych i ponadczasowych. Żeby jednak coś wziąć, trzeba coś dać. Inaczej się nie da. Ustępujący od władzy chętnie przystali na deal. Propaganda nigdy się czerwonym nie udawała, więc wzięli „tylko” resztę – czyli przemysł, handel i restauratorstwo. Frustratom pozostała naga racja. Święta racja!
Pamiętam ten początek lat dziewięćdziesiątych i ten deszcz prezentów, jak spadał na zupełnie przypadkowych ludzi, którzy mieli szczęście znaleźć się w pobliżu centrum podziału dóbr. Wystarczyło z kimś właściwym się kolegować i dawać głośny wyraz lojalności wobec nowej elity, chwaląc publicznie światowych rozmiarów geniusz prywatyzatorów. U nas wiadomo, kto tym geniuszem był. Trzeba było więc było głośno i bez końca potwierdzać, że bez Niego nic by się nie udało. Jeden z moich znajomych próbował mi bezskutecznie ten mechanizm wyjaśnić: „po co wyskakujesz z własnym zdaniem, siedź cicho i chwal, a też coś urwiesz dla siebie”. Nie urwałem. On też nie urwał, bo zmarł zanim urwał. Nie żałuję, że nie urwałem i nie żałuję też, że nie umarłem w tłustej chwale. Zagadką pozostaje dla mnie tylko, w jaki sposób to samo mogło się bez awantur udać gdzie indziej – w Czechach, na Węgrzech, w krajach bałtyckich, w Rumunii, Bułgarii i na Słowacji, na Litwie, Łotwie i w Estonii, a nawet w Rosji. Nawet tam, w post-Sowietach, w swej istocie kryminalna prywatyzacja nie przyniosła fali społecznego niezadowolenia podobnego do Polskiej Frustracji. Jak to możliwe, skoro władza Genialnego Prywatyzatora nigdy nie sięgała poza granice naszej wspólnej Ojczyzny? A jednak się udało i powstały fortuny, które potem spokojnie mógł Putin (znowu w imieniu ludu) wybierać jak ryby z więcierza, bogacąc siebie i swoich kumpli z KGB. Cud naśladownictwa geniuszu, czy geniusz rozmnożony? A może to ten sam mechanizm szybkiego cwaniactwa jednych i niedołęstwa spóźnionych? Ale, ale! Skoro tyle intelektualnych przewag wykazały nasze elity: wprowadziły nas na europejskie salony i zapewniły pełne półki – to z jakiego właściwie powodu ten głupi lud się burzy?
To wszystko żarty. Ponura prawda jest taka, że w postkomunistycznej Wschodniej Europie wyzwoliciele szybko zrozumieli, co trzeba zrobić, aby stać się nie tylko elitą, ale i częścią Zachodu. Rzecz w tym, że niektórzy postanowili też na tym zarobić i naprawdę dobrze zarobili. Tylko biedny lud nie zdążył i teraz, kiedy jest już dawno za późno, dyszy wściekłością. Zamiast zachować się z godnością i głosować na eleganckich światowców, zwraca się ku lokalnym burkom. A lud wzbogacić się nie zdążył, bo po pierwsze – bogactwo z zasady nie jest dla ludu, a po drugie – lud ze swej natury myśli powoli. Zaczyna naprawdę myśleć dopiero wtedy, gdy go coś uwiera i boli. Wtedy jest już za późno, a na rewolucje jakoś nie ma pogody. Poza tym, lud pozostał bez przywództwa. To, które go wyzwoliło z niewoli zajęło się konsumpcją i nie było mu wcale po myśli, by pierwszy lepszy lud zaglądał mu do talerza. Ludziom myślącym samodzielnie, którzy w swej naiwnej ideowości nie włączyli się w cały proceder, też trudno było ludowi pomóc i to zresztą nie tyle z wrodzonej szlachetności, ile z prostego braku umiejętności znalezienia się w świecie kłamstwa, obłudy i wzajemnych zależności. Człowiek samodzielnie myślący nie może chwalić czegoś, co uważa za chwalenia niegodne, nie może być więc dopuszczony do tortu, przy którym wszyscy wszystkich darzą sie uśmiechami i perorują o społecznej misji. Swojej i tortu. Nie wszyscy są przy tym w stanie wznieść się na wyższy poziom hipokryzji. Wyłączając się więc niejako dobrowolnie z polityki – chcąc nie chcąc – porządni pozostawiają ją urodzonym hochsztaplerom. Hochsztapler hochsztaplerowi nierówny: są wśród nich mali kombinatorzy, wielcy manipulatorzy, są też i hochsztaplerzy „uczciwi”, bo „ideowi”. Szkoda, że i tym ostatnim do polityki przebić też się trudno, nawet wtedy jeśli zwalnia się jakieś wolne miejsce, no bo ludziom troszkę bardziej rozumnym do polityki przebić się trudno. Nie aplikują, bo i materia odstręczająca, Nie aplikują, bo i szans nie mają, a strata czasu wielka. Zresztą, lud ma to do siebie, że i tak wybierze swojaków, podobnych do siebie a nie tych najlepszych, a swojacy mają to do siebie, że w kolejnej kadencji wezmą znowu swoje. Jakimś cudownym sposobem każdy kryzys elity szczęśliwie omija. Bo i na tym polega ten rodzaj demokracji. A że lud znowu niezadowolony? Taka ludu natura…
Trudno zresztą zrozumieć, czemu to mianowicie wyborcy się dziwią. Że teraz jest już za późno? Że kontrolowane rozdawnictwo się wyczerpało z kolejki odchodzi z kwitkiem? Że jest jak jest już na stałe i trwale, bo przecież na tym właśnie polega ta demokracja, a demokracja rzecz święta? Miałeś przecież chamie złoty róg i miałeś moment, gdy mogłeś – mając w ręku tych bardziej prominentnych – wyrwać się z prowincjonalności, poderwać do lotu i zostać człowiekiem świata. Nawet tego wielkiego. Łza się w oku kręci, ale obudziłeś się, człowieku, za późno. Pozostało ci głosować na Palikota…

By Rafal Krawczyk

1 Comment

  • luiza Skaradzinska-Kurkiewicz -

    Ja wlasnie, z poczucia obowiazku ale i braku innych ( w moim przekonaniu) mozliwosci, bede glosowac na Palikota..
    Na bezrybiu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.