SĄDOWNICTWO ALLA POLACCA, CZYLI ZE SPRAWIEDLIWOŚCIĄ NA BAKIER

sprawiedliwoscKoncepcję podziału władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą przypisuje się francuskiemu filozofowi, Charles Louis de Secondat, baronowi de La Brède et de Montesquieu, to do tego jeszcze prawnikowi, wolnomyślicielowi i pisarzowi. Punktem wyjścia jego rozumowania była idea prawa naturalnego. Wychodził z założenia, że sam system prawny służy temu, by poskromić ludzkie instynkty odziedziczone po zwierzęcych przodkach. W rezultacie długotwałego procesu historycznego miałby on być odbiciem wielu czynników, takich jak rodzaj państwa, klimat, religia, obyczaje, historia, formy gospodarowania oraz zasady rządzenia. W tym kontekście wyodrębnił trzy jego formy organizacyjne:

  • despotia, w której istotą rządzenia jest strach;
  • monarchia, gdzie rządy odwołują się do honoru wyższego rzędu ustanawianego przez górne warstwy społeczne z monarchą na czele;
  • republika, której demokratyczny ustrój wywodzi się z cnót mających źródło w samej istocie człowieczeństwa.

Tradycja europejska odziedziczyła po starożytnej Grecji wstręt do despotii, która na stałe pozostała cechą Wschodu, ale również i monarchię akceptowano tylko jako rodzaj umowy pomiędzy władcą a społeczeństwem. Sam Monteskiusz dowodził, że o jakości państwa decyduje poziom gwarantowanych wolności obywatelskich. Wysunął myśl, że głównym czynnikiem jej sprzyjającym jest ograniczenie władzy państwowej, a zwłaszcza podział na nie zachodzące na siebie przestrzenie. Należy więc oddzielić tę, zajmującą się ustanawianiem praw od tej wprowadzającej w życie jej postanowienia, a sądownictwo powinno być całkowicie niezależne od innych przestrzeni rządzenia. Dzięki temu, sędziowie, nie obawiając się nacisków ze strony ludzi władzy, mogą wydawać sprawiedliwe wyroki. To również otwierało drogę odwoławczą dla obywateli, którzy uznaliby się za pokrzywdzonych przez urzędników. Postulował też powołanie dwuizbowego parlamentu jako władzy ustawodawczej. W ten sposób powstała klasyczna formuła trójpodziału władzy, która jest do dzisiaj swego rodzaju kanonem ustrojowym Zachodu.

Samo pojęcie demokracji i sprawiedliwości pochodzi z greki i greckiej starożytności. Jeśli by dociekać, która z tych trzech wymienionych zasad demokratycznych rządów jest najmniej ostro zarysowana, to nasuwa się wniosek, że w ich formalnej równorzędności narzędziem najbardziej delikatnym jest jednak ta ostatnia, czyli sądownictwo, ale za to jego jakość i poziom ma decydujący wpływ na całą resztę. W obrazie Temidy, greckiej bogini sprawiedliwości, uderza jej odzwierciedlenie jako kobiety z opaską na oczach. Ma to symbolizować wrodzoną prawu bezstronność. Bezstronność, to starożytna dyrektywa, w myśl której decyzja sądu powinna być podejmowana na podstawie obiektywnych kryteriów, a nie osobistych przekonań, uprzedzeń, preferencji lub w wyniku wpływu innych osób. Niezawisłość sędziowska, to konstytucyjna zasada wymiaru sprawiedliwości, zgodnie z którą sędzia rozstrzygając sprawę podlega wyłącznie Konstytucji i ustawom, nie powienien  przy tym ulegać żadnym naciskom i zależnościom z zewnątrz, szczególnie ze strony władzy wykonawczej. Niezawisłość, to niezależność sędziego w orzekaniu, ale wcale to nie oznacza braku podporządkowania służbowego. Wymaga jednakże, aby kontrola prawidłowości orzekania należała wyłącznie do innego sądu i odbywała się w trybie określonym prawem. Rzecz w tym, że tak jak prawo nierówne prawu, tak i od niego uzależniona sprawiedliwość też bywa niejednakowa, tak jak i niezależne od formalnych okoliczności prawnych są postępki oparte na wiedzy obiegowej, więc takiej, której ludzie nie sprawdzają, posługując się tylko opinią innych. Sędziowie powszecjnej wiedzy obiegowej nie podlegają, a przynajmniej nie powinna mieć ona na nich wpływu. Co jednak ma na nich wpływ, skoro na przykład w społeczeństwie pokutuje przekonania, że wymiar sprawiedliwości ma często niewiele wspólnego z obiektywnym rozstrzyganie sporów? Poza tym, skoro wiele postępowań trwa kilka a czasem nawet kilkanaście lat, to jaki ta „sprawiedliwość” ma sens, skoro szkód wyrządzonych naprawić się zwykle już nie da? Wielu jest przy tym przekonanych, że akurat polski wymiar sprawiedliwości w coraz większym stopniu pracuje tylko dla własnej wygody. Niegdyś obowiązkowa w każdej sprawie obecność „sędziów społecznych”, czyli ławników, chociaż gwarantowana przez Konstytucję, jest coraz częściej omijana, ze względu na trudności znalezienia – przy niskim wynagrodzeniu – odpowiednich osób, których poszukiwanie spowalniałoby procedowanie. Rzecz jednak w tym, że pomijanie obecności ławników, jak się okazuje, wcale nie przyspiesza procesu, ale przeciwnie – w wielkich aglomeracjach miejskich terminy są coraz bardziej odległe, a trwanie postępowania liczy się już nie w miesiącach ale w latach. To samo dotyczy obowiązku zawiadamiania stron o treści wyroku w razie ich nieobecności. Ewolucja polskiego sądownictwo poszła w kierunku nadrzędności jego własnej wygody, nie zaś sprawiedliwości, czy dbałości o interesy stron. Stało się to przyczyną tego, że główną cechą jest komfort samego aparatu sprawiedliwości, nie zaś dążenie do sprawiedliwego rozstrzygnięcia sporu. Prowadzi to do sytuacji, w której zapadłe orzeczenia mają często mało wspólnego z samą sprawiedliwością, ale również i z istotą racjonalności. Ta ostatnia nie jest zresztą instytucjonalnym obowiązkiem sądu, tak jak sądowa definicja samej sprawiedliwości ma niewiele wspólnego z obiegowym znaczeniem słowa. Jeśli więc strona nie przybyła na rozprawę, na przykład z powodu nagłej choroby, wypadku, albo pomyłki adresowej, dzisiaj może przegrać sprawę i nawet nie dowiedzieć się o zakończeniu procesu, ani też zapoznać się z jego ostatecznym rezultatem. Sąd bowiem nie ma obowiązku badania przyczyny nieobecności, tylko tę nieobecność stwierdzić i tyle. Z kolei, strona wciąż ma obowiązek, jeśli sprawę przegrała, zwrócić jej koszty i poddać się sentencji. Sąd polski w procesie cywilnym nie ma właściwie w stosunku do stron żadnych obowiązków. Może, rzecz jasna, odwołać się w trybie skargowym, ale może trwać to latami, a tymczasem wyrok podlega obowiązkowemu wykonaniu. Zastanawiam się jakie argumenty logiczne przywołałby na obronę tego, że nie musi nieobecnej strony zawiadamiać o zapadłej sentencji, jeślo ona sama – nie wiedząc o rozprawie nie zwróciła się o to w ciągu siedmiu dni?  Czy taki rodzaj procedowania można nazwać inaczej jak tylko „wsobny”, czyli taki, który zaspakaja potrzeby sądów, ale nie rozwiązuje spraw, do których sądownictwo zostało powołane jako niezależna przestrzeń życia społecznego?

            Definicyjnie, sprawiedliwość, to – „uczciwe, prawe postępowanie”. To jedno z podstawowych pojęć etycznych i prawnych, oznaczające cechę przypisywaną jednostkom (osoba sprawiedliwa), działaniom (sprawiedliwe postępowanie), czy instytucjom społecznym (sprawiedliwe prawa, sprawiedliwy ustrój, sprawiedliwy wyrok), wiązane najczęściej z rozstrzygnięciami kierowanymi bezstronnością. W tym sensie przyjmuje się, że osoba starająca się działać sprawiedliwie przykłada do siebie i innych ludzi tę samą miarę moralną i stara się w relacjach z nimi postępować zgodnie z zasadami etycznymi. Mówimy, że w danym kraju panuje sprawiedliwość, jeśli panujący tam system prawno-polityczny traktuje w równy, uczciwy i zgodny z wyznawanymi przez oceniającego normami etycznymi wszystkich ludzi zamieszkujących jego terytorium. W języku polskim w znaczeniu potocznym, przez „sprawiedliwość” rozumie się cały system prawny i instytucje państwowe powołane do jego egzekwowania.

Pojęcie sprawiedliwości może być jednak różnie rozumiane. W systemie prawnym określa ramy i zasady wyrokowania, w polityce jest utożsamiane z podziałem dóbr materialnych według ustalonych zasad i kryteriów oraz z równością szans i uprawnień obywateli. Różni się w zależności od tradycji kulturowej, historii kraju, uznawanych mitów i kształtu panującej religii. Każda z nich tworzy niejako samodzielnie wartości, które wpływają na rozumienie tego co jest sprawiedliwe i co sprawiedliwe nie jest. W każdej, można odnaleźć pewne zasady, które są wspólne wszystkim kulturom, to jednak nie wystarcza dla stworzenia jednolitego rozumienia tego czym jest sprawiedliwość i władza sądownicza. Ta ostatnia, mająca w Europie źródło w monteskiuszowskiej koncepcji trójpodziału władz, to jedna z podstawowych przestrzeni społecznych służących rozstrzyganiu sporów. Wedle polskiej Konstytucji władzę sądowniczą sprawują sądy i trybunały. Konstytucja gwarantuje im odrębność i niezależność od innych władz. Należy jednak odróżnić samo pojęcie od instytucjonalnej formy wymiaru sprawiedliwości, który sprawują instytucje sądownictwa: Sąd Najwyższy, sądy powszechne, administracyjne i wojskowe.

Po doświadczeniach socjalizmu i jego ustawodawczych manipulacjach utrwaliła się dość szczególna tradycja funkcjonowania krajowego sądownictwa. W czasach PRL-u, rolą sędziów było wydawanie wyroków wedle instrukcji władz politycznych. Kiedy PRL-u zabrakło, zniknął nadzór, nie umarły natomiast nawyki, a monteskiuszowska zasada sędziowskiej niezależności przekształciła się w dożywotniość i egoistyczną korporacyjność bez możliwości oceny samego poziomu wydawanych wyroków. Większość PRL-owskich  sędziów pozostawiono w systemie, a nadając ich funkcjom faktyczną dożywotniość prowadziło to załamania elementarnych zasad etyki i do trwałego rozejścia się potrzeb społecznych w zakresie wymiaru sprawiedliwości i zasady jego służebności wobec społeczeństwa z pogłębiającą się alienacją środowiska sędziowskiego. Polska zajmuje tu szczególną pozycję ze względu na traktowanie pojęcia nie wedle zamierzonej przez filozofów treści, ale całkiem doraźnie i wedle uznania i coraz bardziej wedle wygody sędziów, którzy przekształcili tak ważne społecznie  role w rodzaj dożywotniej synekury. Ewolucja krajowego systemu sprawiedliwości wyraźnie odchodzi od reprezentowania pokrzywdzonych na rzecz zwykłej, ludzkiej wygody. Ta, ma natomiast bardzo różnorodne znaczenie. Może być rozumiana jako atut w czyichś rękach, jako rodzaj doświadczanego dobrodziejstwa, lub mechanizmu pozyskiwania osobistych korzyści. Wydaje się że krajowy system sądowniczy zabezpieczył sobie wszystkie trzy przestrzenie i otworzył dodatkową dla czwartej, czyli ich prawomocnej osiągalność w pełnym majestacie prawa. System sądownictwa staje się – ze względu na formalną niezależność wymiaru tak zwanej sprawiedliwości – coraz wygodniejszy dla sędziów a coraz mniej zrozumiały dla zwykłych ludzi. To zresztą bardzo szczególne otoczenie dla pojęcia „osiągalność usługi”. Paradoksalnie, nie ma związku z obecnym sporem w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ akurat to ciało składa się (lub składało) z najlepszych pośród najlepszych i jako wysoka i wysublimowana instytucja nie miało wiele przestrzeni, w której do głosu mogłaby dojść prywata lub polityka. Ta perspektywa jest dopiero przed nim. Natomiast większość instytucji sądowniczych (może z wyjątkiem sądów karnych) jest częścią społecznych obyczajów i – co gorsza – ich ewolucja idzie w kierunku coraz większej wygody sędziów i coraz mniejszej przestrzeni dla samej treści pojęcia sprawiedliwość, w szczególności, gdy podsądni działają bez adwokata. To natomiast zdarza się nagminnie ze względu na niedostępność usługi prawniczej dla zwykłego człowieka w wyniku jej rosnących kosztów. W praktyce, taki obywatel ma przed sądem mało szans na rozstrzygnięcie sporu po jego myśli.

Klasyczna definicja sprawiedliwości pochodzi od rzymskiego prawnika Ulpiana, według którego sprawiedliwość jest stałą i niezmienną wolą przyznania każdemu należnego mu prawa (Iustitia est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuere). Sprawiedliwość, to również „uczciwe, prawe postępowanie”. Jest jednym z podstawowych pojęć etycznych i prawnych, oznaczającym cechę przypisywaną jednostkom (osoba sprawiedliwa), działaniom (sprawiedliwe postępowanie) i instytucjom społecznym (sprawiedliwe prawa, sprawiedliwy ustrój, sprawiedliwy wyrok), wiązaną najczęściej z odpowiednim rozdziałem dóbr lub bezstronnością rozstrzygnięć. W tym sensie, osoba starająca się działać sprawiedliwie przykłada do siebie i innych ludzi zawsze tę samą miarę moralną i stara się w relacjach z nimi postępować zgodnie z uznawanymi zasadami etycznymi. Dotyczy to szczególnie sytuacji, w których występuje konflikt interesów. W tym ostatnim znaczeniu, krajowe sądownictwo cywilne ma ze sprawiedliwością niewiele wspólnego, ponieważ system jest zbudowany w taki sposób, że sędzia nie ma ani motywów, ani czasu zajmować się głębiej treścią argumentacji stron. Przy procesach ciągnących się latami jego zadaniem staje się jak najszybsze wydanie wyroku, w szczególności w sytuacji, gdy procedury prowadzą do przedłużania w nieskończoność. Jeśli sędzia ma do rozstrzygnięcia tysiąc spraw rocznie i rozprawy odbywają się co pół roku, to co on może pamiętać z poprzedniej? Jakie „sprawiedliwościowe” znaczenie może mieć wyrok wydany w piętnaście lat po zdarzeniu? Pytanie jest retoryczne, ale nie przeszkadza sędziom ani ubierać się w togi, ani sugerować, że reprezentują „obiektywny wymiar sprawiedliwości”.

Oto opinia prawnika o zeszłorocznym wydarzeniu w Mławie, kiedy to komornik zajął i sprzedał ciągnik oraz samochody sąsiada, zmiast dłużnika. Wniesione przez poszkodowanych skargi sąd rejonowy umorzył lub oddalił bez wnikania w ich istotę. „Nawalili wszyscy asystent komornika, jego kacelaria i sądy” – określił wydarzenie prawnik oceniający sprawę dla Gazety Wyborczej. „ale to do sądów mam największe pretensje” – dodał –„to do nich ludzie się zwracają, gdy czują się skrzywdzeni i gdy mają dowody na to, że im wyrządzono krzywdę. Szukają SPRAWIEDLIWOŚCI. A co znajdują? Lekceważenie”. Jeśli to opinia powszechna, a taką właśnie jest, oznacza to, że sądownictwo dawno już przestało spełniać oczekiwaną rolę i jego głęboka reforma jest konieczna. sadownictwoSąd jest we współczesnych demokratycznych systemach prawnych niezawisłym organem państwowym powołanym do stosowania prawa w zakresie rozstrzygania sporów między podmiotami a także decydowania o przysługujących uprawnieniach oraz dokonywania innych czynności określonych w ustawach lub umowach międzynarodowych. Wyposażony jest w atrybut niezawisłości (nie podlega innym organom władzy) i funkcjonuje w szczególnej formie otwartego procesu. W naszych warunkach, niezawisłość przekształca się jednak często w bezkarność, a nie w sprawiedliwość.

Miejsce i rzeczywista rola wymiaru sprawiedliwości zależy od tradycji kulturowej społeczeństwa, a ponieważ ta ostatnia wynika ze wspólnej przeszłości historycznej i religijnej, każda z nich kreuje wartości, które wpływają na praktyczne rozumienie pojęcia „sprawiedliwość”. Warto wiedzieć, że w Chinach dopiero od niedawna obrońca siedzi w sali rozpraw na tym samym poziomie, co prokurator. Przedtem, ten ostatni zajmował miejsce obok sędziego, dając dowód na to, że sąd i oskarżyciel działają wspólnie i są razem surowym ramieniem państwa, a podsądny nie ma wielu szans obrony w obliczu jego surowości.

Jeśli więc w danej części świata panuje nawet jednolity system prawny, to wcale to nie oznacza, że prowadzi do podobnych rezultatów. W tradycji naszego kraju, najważniejsza wcale nie jest zresztą treść samego działania, ale kwestia z jakiej pozycji się je prowadzi.  Oznacza to, że pierwszorzędne nie jest dążenie do sprawiedliwego rozstrzygnięcia sporu w ramach jego obiektywnej oceny, ale pozycja osoby rozstrzygającej. Istotą miejsca sędziego w polskim systemie prawnym nie jest treść tego, co czyni, ale jego nieusuwalność, która połączona z brakiem bariery wieku i niezawisłości, czyli braku formuły oceny efektów pracy, sprowadza się do bezkarności przy gwarancji dożywotniości. W USA nie można zostać sędzią przed ukończeniem 35 lat. W Polsce, takiej bariery nie ma i teoretycznie sędzią może zostać nawet dwudziestolatek bez żadnego doświadczenia, a znając życie i nasze obyczaje można przypuszczać, że niemałe znaczenie mają tu nie tyle same kwalifikacje, ile znajomości i powiązania rodzinne. Przy relatywnie wysokich sędziowskich płacach i pełnym zwolnienia z podatku oraz innych świadczeń społecznych, w warunkach Polski prowadzi to do tego, że stan sędziowski staje się korporacją pracującą głównie na własny pożytek, a nie na użytek społeczny.

Nieusuwalność sedziów w zachodniej tradycji prawnej ma źródło w pragnieniu zapewnienia sądom niezależności od nacisków instytucji i osób z zewnątrz. W Polsce jest całkiem inaczej i można ją właściwie utożsamić z bezkarnością i brakiem poważnej odpowiedzialności za konsekwencje własnego działania. Dwa niezależne sądy mogą w podobnej sprawie wydać wręcz odwrotne wyroki i żaden z nich nie może posłużyć za powód do uznania drugiego za błędny. Gdyby tak było, jeden z sędziów musiałby swój wyrok cofnąć, a do tego sędziowska korporacja nie zamierza dopuścić, podtrzymując mit nie tyle nawet o nieomylności sądów, ile o faktycznej nieodwołalności wyroków.

Zgodnie z wyokiem Trybunału Konstytucyjnego z 24 czerwca 1998 roku na niezawisłość sędziowską składają się następujące elementy:

  • bezstronność w stosunku do uczestników postępowania,
  • niezależność wobec organów (instytucji) pozasądowych,
  • samodzielność sędziego wobec władz i innych organów sądowych,
  • niezależność od wpływu czynników politycznych, zwłaszcza partii politycznych,
  • wewnętrzna niezależność sędziego.

Nie ma w tym jednak jednej, najważniejszej cechy dobrego sądownictwa – dowiedzionej i regularnej słuszności orzeczeń. Inaczej mówiąc, sędzia może wydawać wyroki niezgodne z treścią pojęcia sprawiedliwość i nikomu nic do tego a jego niezawisłość pozostaje wciąż nienaruszona. Jak powszechnie twierdzi środowisko sędziowskie – sprawiedliwość w znaczeniu społecznym i powszechnym rozumieniu, to zupełnie coś innego niż sprawiedliwość w ujęciu sądów. Oczywiście, rozbieżność w tych przestrzeniach ma prawo się zdarzyć, ale uznanie tego za regułę, to zły znak. W rzeczywistości, rzecz sprowadza się do sądowej praktyki bezkarnego umarzania spraw niewygodnych. I tyle.

 Dbałość o niezawisłość sędziów i niezależność samych sądów uzasadnia się interesem ogółu społeczeństwa. Ma ona zapewniać stabilność w wykonywaniu funkcji wymiaru sprawiedliwości bez względu na zmiany jakie mogą zachodzić w organach władzy. Sędzia powoływany jest na urząd dożywotnio, można go pozbawić stanowiska wyłącznie orzeczeniem sądu, czyli w istocie – branżowego kolegi. Nieusuwalność sędziego i dożywotnie powołanie ma gwarantować, że będzie niezależny od nacisków z zewnątrz, mogąc nieskrępowanie orzekać zgodnie z własnym sumieniem, wskazaniami wiedzy, doświadczeniem życiowym oraz literą prawa. Sędzia może być pewny, iż nawet jeśli wyda wyrok niekorzystny czy to dla organów władzy wykonawczej czy ustawodawczej, czy dla osób wpływowych, nie zostanie za to usunięty za to z urzędu. A co, jeśli wyda prawomocny wyrok tyle, że zupełnie nietrafiony i niezgodny z rzeczywistością, wynikający na przykład z pomyłki adresowej? Nic! Po prostu nic! Trzeba bowiem wiedzieć, że do przywilejów sędziego należy również jego prawo niesprawdzania prawdziwości adresu uznanego za korespondencyjny przy jednoczesnej nieodwołalności i ostateczności prawomocnych orzeczeń.

Jeszcze kilka lat temu, sądy musiały zatrudniać ławników uczestniczących w procesie. Dzisiaj, istnieje praktyka prowadzenia rozprawy przez jednego tylko sędziego i tylko w obecności protokolanta. Dożywotnie powołanie, rozumiane jako niekadencyjność, ma prowadzić do tego, iż sędzia swoimi orzeczeniami nie „pracuje na kolejną kadencję”, czyli nie wydaje rozstrzygnięć, które miałyby zaskarbić mu poparcie, ale też nie muszą interesować go oceny jego pracy oraz ich społeczna funkcjonalność. Polska, jest także i pod tym względem europejskim wyjątkiem i jak powiadają Polacy znający Anglię: „w naszym kraju, człowiek idzie do sądu, by się dowiedzieć, czy jego sprawę można podciągnąć pod jakimś artykuł jakiegoś kodeksu i czy zgodnie z nim można ją ocenić i co z tego może wyniknąć. Na Wyspach Brytyjskich idzie po to, by sędzia wydał wyrok zgodnie z przepisami, a jeśli ich nie ma, to zgodnie z poczuciem sprawiedliwości”. Jak w tej sytuacji rozumieć polskie poczucie sprawiedliwości w relacji do posiadanego przez sędziego immunitetu nawet wtedy, gdy wydaje notorycznie błędne lub stronnicze orzeczenia, myli się i nie trzyma wymaganych standardów? Okazuje się, że to nie tylko norma, ale i konstytucyjny przywilej. A skuteczność i pożyteczność? To, jak się okazuje, wcale nie rola sądów i sadownictwa. Więc czyja? Czy tak skonstruowany system może więc na dłuższą metę przetrwać?  Wątpliwe.

By Rafal Krawczyk

2 Comments

  • Bardzo trafna analiza sadownictwa w Polsce. Podobna analiza powinna dotyczyc przywilejow poprzednio rzadzacej ekipy rzadzacej, jedzacej bezwstydnie osmiorniczki na koszt podatnika… W klece PO wcale nie chodzi o europejskosc czy nie europejskosc. Wladza ustawodawcza tez tworzyla prawo w ten sposob, by sie samemu dorobic, nie majac na uwadze dobra ogolu.

  • Michal z Wyspy -

    oczywiscie po zmianie wladzy nowi WLODARZE nucacy Suweren, Suweren obżeraja sie nie osmiorniczkami ale swojskim jadlem, wcale nie tanszym i tez na koszt podatnika, no ale skoro PO kradlo to my tez bedziemy!
    A sad ? wkrotce beda bardzo angielskie- SZERYF ( niestety nie z Nothingam) bedzie powolywal takich ktorzy sprawiedliwosc narodowa wykuja na grzbietach biednego Suwerena ktory zdumiony spostrzeze ze oraja nim jak wolem, a gdy krzyknie ze sie zbuntuje, rzad i partia z usmiechem odpowie ze sie sama wyżywi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.