BÓG, JAHWE I ALLAH: OMNIPOTENCJA, OMNISCJENCJA, OMNIPREZENCJA I SAMA DOBROĆ

Ważne święta skłaniają do refleksji. Jej głębokość zależy od gorącości wiary, ale kierunek może mieć jednak przypadkowe źródło i niespodziewane następstwa. Pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia 2012 roku spędziłem przed telewizorem, urzeczony programami National Geographic omawiającymi – jak przystało na głęboko chrześcijańskie święta – stare historie biblijne. Przypomniały mi się wtedy pewne od dawna zagubione i skrzętnie ukryte w pamięci drobiazgi. Że oto, po raz pierwszy, grudniowe święta upamiętniające narodziny Jezusa, były obchodzone w Rzymie dopiero w 354 r., czyli w trzy i pół stulecia po samym wydarzeniu. Do pewnego stopnia da się to wyjaśnić tym, że skoro chrześcijaństwo zostało równouprawnione z pogańskimi kultami zaledwie dwadzieścia lat wcześniej, to i oczywiste, że uformowanie się prześladowanego kultu w religię państwową musiało zabrać nieco czasu. Skąd jednak wiedziano jaki wybrać dzień roku, skoro nie zachowały się z tego wydarzenia żadne wiarygodne świadectwa? Marii i Józefa jako młodego małżeństwa nie znali wtedy jeszcze nawet apostołowie, pierwsze ewangelie tworząc dopiero w pół wieku później. Okazuje się, że sprawa jest zbadana i wtajemniczonym znana, lecz niechętnie popularyzowana by nie komplikować rzeczy mających ze swej natury być prostymi i powszechnie zrozumiałymi. Bo i po co wtykać kij w mrowisko?
Hipolit z Rzymu (pocz. II w.) odnotował, że Chrystus narodził się w 42 roku panowania cesarza Augusta, lecz autor nie podaje źródła tej informacji. Klemens z Aleksandrii, działający w tym samym mniej więcej okresie obliczył, że był to 24 lub 25 dzień egipskiego miesiąca Pharmuti, czyli odpowiednik 19 lub 20 kwietnia albo nawet – według późniejszych przeliczeń – w jesienną środę 17 listopada. W obu wypadkach wykluczony został grudzień. Co ważne dla europejskiej tradycji historycznej, określenie „od narodzenia Chrystusa” wprowadził dopiero w czterysta lat później wieku ormiański zakonnik Dionysius Exiguus, przyjmując (na osobiste polecenie papieża Jana I) 25 grudnia za dzień narodzin. Barbara Thiering, australijska autorka bestselleru „Jesus the Man”, zdecydowanie opowiada się przeciwko tej ostatniej wersji dnia narodzin Jezusa obstając przy kwietniu lub wrześniu. Jak to więc jest z tą datą, skoro uznanie 25 grudnia za dzień obchodów i za największe święto chrześcijan, wydaje sie mieć posmak arbitralnej i do tego całkiem politycznej decyzji, niekoniecznie związanej z dniem faktycznego wydarzenia?
Zagadkowy jest również sam rok wprowadzenia obchodów Świąt Bożego Narodzenia, to jest rok 354 nowej ery. Ta data, po raz pierwszy, pojawia się w rzymskim kalendarzu wydanym za panowania mało znanego cesarza Konstancjusza Gallusa. Jego prawowierne rządy doprowadziły do wprowadzenia na tron cesarski Juliana Apostaty i podjęcia przezeń nieudanej próby ponownej delegalizacji chrześcijaństwa. Szczęśliwie dla wiary, wkrótce zginął w wojnie z Persami wołając „zwyciężyłeś, Galilejczyku!”.To wszystko może jednak świadczyć o jakichś celowo skrywanych turbulencjach lub zatajaniu ważnych informacji.
Rzecz się dodatkowo komplikuje, gdy zastanowimy się nad prawdziwą przyczyną wybrania do dzisiaj obowiązującej daty Świąt Bożego Narodzenia, to jest 25 grudnia. Zagadkowo nakłada się ona na dzień obchodzonego wcześniej – rzymskiego i całkiem pogańskiego święta „dies natalis sol invictus” – Dnia Narodzin Niezwyciężonego Słońca, wprowadzonego przez cesarza Aureliana (270-275 r. n.e.) jako święta państwowego. Jego kult był szybko rozprzestrzeniająca się nowością, łączącą nieżydowskie religie o monoteistycznych akcentach – mitraizm, czcicieli Baala, Astarte i rzymskiego bóstwa solarnego – w jedną całość. 7 marca 321 roku, pierwszy chrześcijański cesarz Konstantyn Wielki wprowadził nawet na cześć tego słonecznego boga niedzielę – jako „dies Solis” (stąd angielskie Sunday, niemieckie Sontag). Gładko, z roku na rok i bez specjalnych wstrząsów dawne narodziny boga „Sol invictus” stały się dniem Narodzenia Pańskiego, święconym na pamiątkę urodzin Jezusa urodzonego w rzeczywistości zupełnie kiedy indziej. Tyle, że Kościół był już wtedy polityczną potęgą i zapewne uznał, że tak będzie najprościej, choć jeszcze przez następne dwudziestolecie wyznawcy Słońca i Chrystusa cieszyli się swoim zupełnie odrębnym świętowaniem. Mało kto ze współczesnych zauważył fundamentalną zmianę polegająca na zastąpieniu starożytnej religijności nową i średniowieczną. Dzisiaj, nikomu raczej nie przychodzi do głowy, że dzieląc się opłatkiem w wigilijną wieczerzę, jesteśmy w jakimś stopniu również echem starożytnych obyczajów sprzed dwóch tysięcy lat, niekoniecznie mających wiele wspólnego z treścią przesłania samych ewangelistów.
Po przestudiowaniu książki Babary Thiering drąży mnie dodatkowa pokusa pogłębienia tematu. Ta protestancka teolog, po przebadaniu starożytnych zwojów znad Morza Martwego zawierających wiele tekstów i komentarzy do Biblii datowanych na całe stulecie przed narodzinami Chrystusa, doszła do bulwersujących wniosków: przemiana wody w wino, niepokalane poczęcie, cudowne uzdrowienia, czy samo wydarzenie zmartwychwstania, nie tyle może – jak głoszą sceptycy – nie wydarzyły się naprawdę nigdy, lecz miały być w jej mniemaniu „celowo skonstruowanym mitem” by nie ujawniać tajemnej wiedzy o prawdziwych wydarzeniach skrywanej przed przypadkowym okiem („Jesus the Man”, s. 46). Według niej, ewangelie spisano zgodnie z hebrajską metodą „pesher”, to jest pisania na dwóch poziomach intelektualnych – inaczej rozumianych przez maluczkich a inaczej i we właściwy sposób – przez wtajemniczonych gnostyków. Metoda ta nie jest jakimś lokalnym wyjątkiem, bo znana jest również z tekstów hinduistycznych i buddyjskich. Rzecz w tym, że wraz z upływem czasu i oddalaniem się od oryginalnej myśli autorów, tekst traci tajemniczość, stając się coraz bardziej wiedzą obiegową i powierzchowną ale też i gubiąc wskazówki co do rzeczywistego przebiegu wydarzeń. Przyjęcie daty 25 grudnia za dzień narodzin Jezusa, ma podobną cechę podwójności. Maluczcy widzą tylko Dzieciątko w betlejemskiej stajence, wtajemniczeni – symbol czegoś znacznie ważniejszego.
Dotykamy problemu, który tylko szatan może nam podsuwać w te szczególne Święta, a mianowicie istoty monoteistycznych religii, które cechuje przekonanie o istnieniu Jedynego i Najwyższego Boga i którego woli należy poddać całe życie człowieka. Problem w tym, że żaden – ani Bóg chrześcijański, ani żydowski Jahwe, czy arabski Allach – nie kontaktują się z wierzącymi bezpośrednio, lecz tylko przez licencjonowanych pośredników. W chrześcijaństwie, to biskupi, księża, pastorzy i popi, w judaizmie – rabini, w islamie – ulemowie. Jest ich wielu i są nie tylko wyodrębnioną i liczną grupą społeczną, ale też i wielce wpływową grupą zawodową, a ich profesjonalne pośrednictwo miedzy Bogiem a człowiekiem jest też ich źródłem utrzymania. Wygłaszają kazania, przewodniczą modłom i nauczają – religii, etyki, prawa i czego się tylko da. I nie zawsze da się rozróżnić, jak głęboko sięga ich moc pośredniczenia i czy idzie im o rzeczywiste pośrednictwo między nami a Nim, czy też w grę wchodzą również ludzkie interesy. Wszyscy jednak niosą ze sobą własną tradycją kulturową, tkwiące głęboko w społecznej świadomości, sięgającą starożytności i której naruszyć im nie wolno. To dlatego ksiądz nie sprzeniewierzy się naukom Pawła z rzymskiego Tarsu, a perski ajatollah Mahometowi i jego towarzyszom.
Monoteistyczne religie wykazały swoją wielkość i społeczną siłę już dawno temu, to jest w okresie rozprzestrzeniania się po świecie, głęboko przy tym zmieniając własne społeczeństwa. Judaizm jest twórcą pierwszego w dziejach pojęcia szczególnej wspólnoty – narodu żydowskiego, chrześcijaństwo głęboko przeorało społeczny porządek Rzymu wspierającego swój dobrobyt na powszechnym terrorze i nieludzkim niewolnictwie, a Arabowie udowodnili skuteczność Allacha olśniewającym sukcesem podbojów i nawracania chrześcijan oraz Persów. Potem jednak, wraz z tworzeniem się trwałej kasty religijnych urzędników, nośność religii się kurczyła. Czemu to przypisać, skoro Bóg jest cały czas ten sam – Wszechmogący, Wszechobecny, Wszechwiedzący i Czyniący Dobro? Co zazgrzytało w mechanizmie monoteizmu, że tryby już się nie chcą zazębiać? Odpowiedź kryje się w innym pytaniu: dlaczego to monoteizm jest uważany (i słusznie) za wyższy rodzaj religijności niż starożytny politeizm, odrzucany przez wierzących w Jedynego Boga jako prymitywne bałwochwalstwo? Oto bowiem idea Jedynego Boga kryje w sobie trwałe ziarno egalitaryzmu, jako że wszyscy są w Jego obliczu równi. Nie czuli się nimi ubodzy Kananejczycy cierpiący ucisk od swoich możnych, nie byli nimi rzymscy niewolnicy, nie czuli się również równi sąsiadom pustynni Arabowie, przeganiający na małych konikach i chudych wielbłądach swoje stada po pustyni. Wszyscy pragnęli poprawy losu, bycia nie gorszymi od innych, a monoteizm zrównał ich wszystkich nie tylko w obliczu samego Boga, ale – poprzez Boga również wobec możnych i nieprzyjaciół. Uprawomocnił przy okazji podboje, gwałty, rabunek, nagłe fortuny i nawracanie siłą. Istnieje przy tym jeszcze jedna prawda Boga dotycząca: jeśli wszyscy są równi w Jego obliczu, to przecież nie idzie o Boga jako takiego. Nie idzie o wysoką filozofię, w której lud nie musi być biegły. Filozofia obiegowa jest dziecinnie prosta: byłoby niepraktyczne uznać innych za nam równych, dopóki nami się nie staną. Idzie zatem tylko o Boga jednego – tego naszego, z nami zaprzyjaźnionego, więc i jedynego prawdziwego. To logiczne. Monoteizm, to wielka wspólnotowa logika, pozwalająca maluczkim poczuć własną siłę i zagrozić dobrobytowi możnych.
Monoteizm, to pierwsza w historii świata uniwersalna, pociągająca i skuteczna rewolucja etyczna i mentalna. Teraz, kiedy świat nie czuje się już tak bezbronny jak niegdyś, a ludziom nie doskwiera towarzyszące im wieczne upokorzenie, Jedyny Bóg przestał być wyrazisty, więc też i o Nim zapominamy, traktując Święta bardziej jak żywnościowy festyn, niż dzień modlitwy i pokuty. Czyżby więc to ludzie stworzyli Boga na własne podobieństwo, a nie na odwrót? Czy to możliwe? Apage satanas! Idź precz Szatanie!

By Rafal Krawczyk

2 Comments

Skomentuj Rick Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.