POLAKÓW I ARABÓW ŁĄCZY NIECHĘĆ DO WIEDZY.

W poprzednim tekście zwróciłem uwagę na systemowy brak szacunku ze strony muzułmanów dla słowa pisanego na rzecz mówionego, czyli na przewagę wiedzy zasłyszanej (więc w gruncie rzeczy – plotki) nad wiedzą źródłową. Zarzuciłem im m.in. „uparte tkwienie w niepiśmienności; Arabowie należą do nacji o najwyższym wskaźniku analfabetyzmu i ma to wymiar strukturalny i kulturowy; idzie o to, że głęboko utrwalona tradycja arabska ceni słowo mówione, nie zaś pisane; mędrcem jest recytator (przede wszystkim Koranu), a nie pisarz, myśliciel, czy naukowiec”. Zacytowałem też najbardziej bodaj szanowanego muzułmańskiego mędrca i filozofa – Al-Ghazaliego, dowodzącego z całą powagą, że „nauka jest szkodliwa, jeśli podważa dzieło Boże”.(…) należy zniszczyć Rozum, by odnaleźć Rację!”, a to, co oburzało imama i doktora nauk muzułmańskiech – al-Tahtawiego, egipskiego delegata w XIX-wiecznym Paryżu, to fakt, że „pogardy godna religia Paryżan polega na tym, że swych mędrców i fizyków umieszczają ponad prorokami”. Nie przyszło mi do głowy, że Polacy wykazują w tym względzie pewne podobieństwo do Arabów, z tą jedną różnicą, że ze swoją niechęcią do słowa pisanego (skutkującą nieuctwem) nie są skłonni się obnosić, lecz starają się ją pokryć pozorami wiedzy.

Arabowie mają dla kultu słowa mówionego w miejsce pisanego uzasadnienie religijne. Dla nich Koran – wyrecytowane przez Mahometa Słowo Boga, to uosobienie całej mądrości świata. Logiczne więc, że należy skupić się na poznaniu tego właśnie „nośnika” wiedzy, czyli słowa mówionego, zamiast zamęczać umysł czytaniem komentarzy mogących być zaledwie bladym odbiciem prawdziwej mądrości. To może zresztą szkodzić: apologeta czy komentator mogą się pomylić – Prorok nie mylił się nigdy. Świadome przyjęcie islamu jako własnego wyznania wymaga publicznego wypowiedzenia głębokiego przekonania, którego pełny tekst nie pozostawia wątpliwości co do roli i pozycji Mahometa: „Świadomie, z wiary serca deklaruję tą wypowiedzią, że nasz Pan Mahomet, syn Abdullaha, syna Abdul-Muttaliba, syna Haszima, syna Abu-Manafa z rodu Kurajszytów jest niewolnikiem Allacha i Jego Posłańcem do dżinów i ludzi, Arabów i nie-Arabów”. Tak więc – dodaje saudyjski imam – „jest obowiązkiem wiernego wierzyć we wszystko, co Prorok Mahomet powiedział i co wyraził w imieniu Allacha”( cyt. za: Islamic Education, Jeddah, Saudi Arabia, 2004, s. 20-21). Właściwie, to Mahomet jest w tej formule osobą pierwszoplanową – Allach, to odległy mocodawca i twórca wyłączności władzy Proroka nad ludźmi. Allach jest w tle, niczym Demiurg i Twórca rzeczy, ale obcy ludziom i niemożliwy do opisania, nigdy nie obrazowany, nieosiągalny. Wiara w samego tylko Allacha, bez wiary w nieomylność Proroka – „jego człowieka na ziemi” – jest zgodnie z doktryną islamu niedopuszczalna, czyni muzułmanina odstępcą i bluźniercą. Kluczem do zrozumienia istoty religijności muzułmanów nie jest zastanawianie się nad boskością Allacha, która nie daje się pojąć ludzkim umysłem, ale przyjęcie do wiadomości nieograniczoności Boskiego Mandatu, jaki otrzymał Mahomet. To on jest zarazem kluczem do wiary, jak i klucznikiem samego Boga. Do niedawna, muzułmanów z tego właśnie powodu nazywano mahometanami, jednak ustąpiono na rzecz politycznej poprawności, ponieważ ich uczeni równie arbitralnie, jak bezzasadnie, uznali taką interpretację za błędną, uważając, że teologicznym centrum religii jest sam Allach, a nie jego Posłaniec. Temu dogmatowi przeczy obserwowana praktyka koncentrowania się muzułmanów na ochronie pamięci Mahometa. To opublikowanie jego wizerunków, a nie obraza oblicza Allacha, stało się przyczyną fali ich religijnej wściekłości. Z zasady bowiem niepodważalne jest bowiem to, co Prorok mówił, cokolwiek i o czymkolwiek – o innych prorokach, czy też o rajskim życiu przyszłym: No, bo jak mogą wyglądać najskrytsze marzenia pobożnego muzułmanina? Odsłania je jeden z hadisów: „Boski Posłaniec zapowiedział: każdy, przyjęty przez Boga do Raju będzie miał 72 żony; dwie z nich będą hurysami, a siedemdziesiąt – to przydzielone mieszkanki Piekła. Wszystkie będą miały lubieżne organy płciowe, a on sam zostanie obdarzony wiecznotrwałą erekcją” (cyt. za: Hamdun Dagher, The Position of Women in Islam, 1st English Edition, Light of Life, Austria, 1995 oraz http://www.hamdundagher). Rzeczowa wymiana poglądów z głębią muzułmańskiej wiary w niezmienność i niepodważalność rzeczy stworzonych nie jest możliwa również i z wielu powodów. Jezus w tradycji chrześcijańskiej był Bogiem i prorokiem, ale również i jednym z nas – Człowiekiem i Synem Bożym, który przyniósł ludzkości Ewangelię – Dobrą Nowinę i zginą za ludzi na Krzyżu. Mahomet, to nie jeden z nas i nie tylko prorok religijny, to również pomazaniec boży, jedynowładca polityczny, prawodawca i karzący miecz Allacha. Jeśli takie są fakty, a muzułmanie uważają je za niepodważalne, zapamiętywanie czegokolwiek innego niż słowa „boskiej recytacji” zawartej w Koranie jest zwykłą stratą czasu. Więc i arabskie księgarnie – w europejskim rozumieniu miejsca – świecą pustkami. W muzułmańskim rozumieniu tej sprawy – niepiśmienność Arabów, z której czyniłem im zarzut w poprzednim tekście, nie wynika ze zwykłego lenistwa, ale przeciwnie – jest dodatkowym dowodem głębokiej religijności. Jeśli nie zrozumiemy tego toku rozumowania, nie zrozumiemy też i świata arabskiego z jego głęboką odmiennością marzeń i systemów wartości. W ich rozumieniu słowa „niepiśmienność” (które dla nas oznacza: „nieuctwo”) może być ono równoznaczne z wiedzą i mądrością zapamiętania tekstu Koranu i być głęboko naukowe. Paradoks? Tylko z pozoru. W świecie muzułmanów roi się od imamów z tytułem naukowym doktora (wiedzy koranicznej) i cieszą się oni najwyższym autorytetem społecznym.
Co mają z tym wspólnego Polacy? Jakiego rodzaju jest to ich wspólnictwo z Arabami skoro nie podzielają wiary w Allacha i mają zgoła inne (jeśli w ogóle mają) wyobrażenie Raju? Dzisiejsza Gazeta Wyborcza doniosła, że tylko nieco ponad 40 procent Polaków przeczytało w ciągu roku przynajmniej jedną książkę, a jedynie 48 procent zapoznało się w tym okresie z tekstem dłuższym niż 3 strony. Reszta (wyborców) nie czytała nic. Jednocześnie media dyskutują o rozlicznych inicjatywach podejmowanych z intelektualną podbudową. Intelektualną? Jak może powstać inicjatywa z intelektualną podbudową bez wiedzy jej autorów wywodzącej z przeczytanych tekstów? Odpowiedź brzmi następująco: w Polsce może, ponieważ intelektualistą w tym kraju nie zostaje się ze względu na posiadaną wiedzę i umiejętności, ale w sposób znacznie bardziej prozaiczny. Trzeba mieć odpowiednią opinię w odpowiednim miejscu. Jakie to miejsce? Długo by o tym mówić, ale tak czy owak sprawa kończy się na biurku jakiegoś redaktora i sprowadza do pytania ile tekstów on sam przeczytał. Więcej niż 3 strony rocznie? Ta drogą zaczyna się i trwa bez końca codzienne medialne mielenie powietrza, ponieważ z reguły sam redaktor i jego nadredaktor nie schylą się nigdy tak nisko, by postarać się problem zrozumieć. Więc, zadają mądre pytanie… i wcale nie czekają na odpowiedź w słusznej obawie, że nie potrafią jej zrozumieć.
Polskie nieuctwo – inaczej niż arabskie – nie ma podkładu religijnego, lecz kulturowy i sprowadza się do braku społecznego szacunku dla wiedzy. Prestiżem cieszy się dobrze prosperujący właściciel firmy: piekarz, bankier czy masarz ( nie mylić z masażystą), jeszcze większym, gdy pokaże go telewizja. Wiedza, ta prawdziwa, prestiżem się nie cieszy, bo też i nie musi prowadzić do kurortów Morza Czerwonego. Jeśli więc z niechęci do zdobywania wiedzy przez czytanie z całą pewności nie zrodzi się arabska demokracja, to i nasza, rodzima, jest tylko tyle od niej lepsza, że alfabet łatwiejszy…
Polska wzgarda dla wiedzy nie ma korzeni religijnych (kościół tego nie naucza i al-Ghazaliego nie cytuje), lecz kulturowe. Droga do społecznego prestiż, którego ludzie pożądają w naturalny sposób, wiedzie przez poddanie się powszechnym poglądom i tzw. wiedzy obiegowej. Utrwaloną polską tradycją jest przekonanie, że prestiżu nie daje sama wiedza, ale nią brylowanie. Nie wiedza zatem daje korzyści, ale umiejętność przedstawienia wieści zasłyszanych w postaci wiedzy. Prawda jest prosta, tyle, że mędrców zastępują wtedy prestidigitatorzy, którzy potrafią wprawić naród w stan błogiego zadowolenia.

By Rafal Krawczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.