ARABSKIE „PRZEBUDZENIE”, CZYLI O TYM JAK DŻINN WYCHYLIŁ SIĘ Z BUTELKI.

„Do Europy dociera arabskie przebudzenie” – donosi wczorajszy Financial Times i deklaruje w podtytule, że oznacza to, iż „liderzy Unii dostaną drugą szansę, by odpowiednio zareagować na rewolucje w Afryce Północnej”. Gazeta ma jednak kłopot ze sformułowaniem tezy, w jaki mianowicie sposób ci liderzy mają na ten fenomen reagować. Najwyraźniej redakcja nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za wróżenie z fusów i nie zniża się do próby przewidzenia jak te wypadki mogą potoczyć się dalej. Kłopot jest tym większy, że libijscy powstańcy, okrzyknięci „przeciwnikami dyktatora” ( w domyśle i niesłusznie – „demokratycznymi”), znaleźli się w rejteradzie i dzisiaj kontrolują już tylko Cyrenajkę, stojąc w obliczu możliwości ostatecznej kontrofensywy familii Kaddafich. „Na piątkowym szczycie” – czytamy w gazecie – „unijni liderzy dostaną drugą szansę. Będą dyskutowali nad propozycjami partnerstwa dla demokracji i prosperity z południowym basenem Morza Śródziemnego”. Rzecz jednak w tym, że Europa nie ma w południowej części basenu Morza Śródziemnego ani jednego prawdziwego partnera do debaty o przyszłości jego prosperity, na której zresztą wydaje się bardziej zależeć Europie, niż samym mieszkańcom tej części akwenu. Jej elity miotają się pomiędzy próbami podtrzymania dyktatorskich, ale niereligijnych reżimów, a poszukiwaniem w arabskich rewoltach jakichś zwiastunów demokracji i bezpodstawnym marzeniem o rychłej europeizacji Bliskiego Wschodu.
Arabska demokracja i szerzej – muzułmańska demokracja, to – jak na razie – zupełna fantazja i zjawisko na kształt dżinna z baśni o tysiącu i jednej nocy. W baśni – dżinny są demonami i duchami powstałymi z „czystego ognia bez dymu”, których cechą jest niewidzialność i posiadanie ponadnaturalnych mocy. Koraniczna demokracja jest podobna do dżinna: nie wydarzyła się nigdy w rzeczywistości, zawsze była bliższa baśni, niż realiów społecznego współżycia. Jak inaczej określić zarysowany w Koranie, lecz nigdy nie zrealizowany model idealnego państwa, którego istotą ma być nie konkurencja, nie osobista wolność i dążenie obywateli do uzyskania jak najwyższej pozycji społecznej, ale przeciwnie – idealna równość w leniwym braku aktywności oraz przyjemne poczucie męskiego honoru i godności bez potrzeby wkładania w to indywidualnego wysiłku. Jak porównać z europejską – „arabską sprawiedliwość”, rozumianą nie jako ambitne wyróżnianie się, ale dążenie do jednakowości i – w konsekwencji – niemożność uformowania się społecznej aprobaty dla konkurencyjnej walki o pozycję jednostki w społeczeństwie niezbędnej do uformowania społeczeństwa przemysłowego?
Zachodnia demokracja wychodzi z założenia niezbywalności prawa obywatela do realizacji jego interesów tak, jak on sam je sobie definiuje. Ograniczać ją ma tylko warunek nie szkodzenia interesom innych. W świecie islamu, pojęcie obywatela nie występuje wcale. Podstawa muzułmańskiego rozumienia wolności, równości i sprawiedliwości jest zupełnie inna i opiera się na nadrzędność interesu wspólnoty (ummy wiernych) nad interesem jednostki. W relacji do zachodniego sposobu widzenia rzeczy, to po prostu odwrotność wolności, tyle że za cenę starochińskiego „wu wei”, czyli – niedziałania. Świat muzułmanów, by zbliżyć się do wartości uznawanych przez ludzi Zachodu, musiałby to zmienić, czyli zaprzeczyć całej swojej tradycji sięgającej czasów sprzed objawienia Mahometa. Świat arabski, z całą jego bezwolnością i tendencją do bezruchu, jest esencją świata muzułmanów, ponieważ to w nim narodził się islam i to w jego języku został przez Boga (za pośrednictwem Proroka) wypowiedziany Koran. Arabowie uwielbiają samych siebie i uznają za kwintesencję zasad islamu: miłości muzułmańskiego bliźniego i niechęci do innowiercy nie będącego bliźnim; równości muzułmańskich mężczyzn w godności mierzonej podrzędnością ich kobiet; pogardy dla rozwoju ekonomicznego, jeśli narusza on sprawiedliwy – czyli równy – podział biedy; nienawiść do wywyższenia innych, ich wzbogacenia, czy intelektualnej i naukowej samodzielności. Wszystkich tych zasad strzeże szariat – święte prawo muzułmanów. Co w tym względzie proponują Arabom redaktorzy Financial Times? Oto ich idee „ponadcywilizacyjnego porozumienia”:
– poparcie dla zakładania i wzmacniania partii politycznych (czyli zastąpienie równości polityczną konkurencją na wzór Zachodu);
– poparcie niezależnego sądownictwa (czyli zastąpienie świętego szariatu sądownictwem świeckim typu zachodniego);
– intensyfikację handlu i inwestycji zachodnich w krajach arabskich (na podstawie jakiej kalkulacji ekonomicznej?);
– ustanowienie tam społeczeństwa na wzór zachodni, czyli – na dzień dzisiejszy – polityczne połączenie wody z ogniem;
Problem w tym, że wszystkich tych rzeczy już próbowano w czasach kolonialnych i wszystko zostało przez Arabów jednoznacznie odrzucone. Szerokie rzesze ludów arabskich uwielbiają swój system, nie rozumieją Zachodu, czują do niego niechęć lub nienawiść i nie mają żadnej atencji dla wolności rozumianej na zachodni sposób. Ich „demokracja” – arabska „władza ludu” – zrobi wszystko, by instytucje typu zachodniego eliminować i zastępować wzorcami rodzimymi. Paradoksalne, ale to świeccy despoci typu Kaddafiego w Libii, Mubaraka w Egipcie, jordańscy, marokańscy i saudyjscy królowie, zdają sobie sprawę ze sprzeczności między arabskim rozumieniem wolności a europejskim liberalizmem. Sami są tragikomicznym skutkiem pułapki, w którą wpadli wraz z ich usiłowaniem zaszczepienia w swoich krajach zachodnich instytucji. Ten sam błąd popełnił czterdzieści lat temu szach Iranu i został zmieciony przez ajatollahów. Podobny los czeka wszystkich bliskowschodnich „prozachodnich despotów”. Ich miejsce zajmą „demokraci”, czyli ludzie głęboko wierzący w to, że nieskażony Zachodem islam jest panaceum na całe arabskie zacofanie. Długo jeszcze nie uwierzą, że prawdziwą przyczyną klęski muzułmanów w światowym wyścigu do dobrobytu jest nic innego, jak sam Koran. Wyjściem byłoby poddanie go wnikliwej i krytycznej analizie w celu adaptowania jego przesłania do wymogów współczesności tak, jak chrześcijanie uczynili to z Ewangelią a Żydzi z Biblią Starego Testamentu. Cóż, kiedy próba samodzielnej analizy współczesnej przydatności Koranu jest w powszechnej świadomości muzułmanów największym z przestępstw, na które może poważyć się śmiertelnik… Jak długo Zachód będzie tkwił w marzeniach, zamiast przygotować się na najgorsze: na coraz cieńszą strużkę ropy naftowej płynącą z arabskich pól?

By Rafal Krawczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.