WIELKIE KSIĘSTWO BELARUSI


Jako samodzielne państwo Białoruś istnieje dopiero trzy dziesięciolecia, ale w szerzej rozumianej historii ma jej za sobą więcej niż pół tysiąclecia. Tyle, że najważniejsze źródło historii regionu, to polsko-litewska unia zawarta w Krewie w 1385 r., która wraz z powołaniem wielkiego księcia litewskiego na króla polskiego dała początek Rzeczypospolitej Polski i Litwy, otwierając ówczesne Wielkie Księstwo Litewskie na wpływy zachodnie i blokując ekspansywność mongolszczyzny. Z tego rachunku wynika, że region jako całość ma już sześćset trzydzieści pięć lat historii. Tyle, że historii szczególnej i niejednolitej, dającej równie niespodziane rezultaty.

Wszystko zaczęło się od przejęcia przez książąt litewskich władzy w dawnej Rusi Kijowskiej, w tej jej części, która w po XIII-wiecznej inwazji Mongołów im się nie poddała. Przez lat ponad dwieście tak powstały twór był mniej lub bardziej lojalną częścią Wielkiego Księstwa Litewskiego rozciągającego się od Żmudzi na północy po Morze Czarne na południu. W 1569 roku, wraz z umową o unijnej wspólnocie z Polską zawartą w Lublinie i podziałem regionu na część północną (Wielkie Księstwo Litewskie) i południową (wołyńsko-ukraińska część Korony) powstało państwo uformowane w formie równoległej dwoistości administracyjnej, które dopiero w 1791 roku wraz z Konstytucją 3 Maja przekształciło się – tyle, że na krótko – w jednolitą państwowość. Wraz z trzecim rozbiorem, Polska zniknęła z mapy, będąc konsekwentnie rugowaną z europejskiej świadomości przez potężniejącą Rosję. Po pierwszej światowej wojnie jej ograniczona odrębność miała krótki żywot jako Litwy Środkowej inkorporowanej przez Warszawę w roku 1922. W ciągu tego czasu z państwa litewsko-ruskiego przekształciła się w twór, którego elity wciąż nazywały siebie Litwinami, lecz nie posługiwały się już językiem litewskim ani też ruskim, stając się stopniowo coraz większym źródłem nowego rodzaju polskości. To właśnie z tej przyczyny Rosjanie z nią walczyli z tak wielką zaciekłością w pragnieniu sprowadzenia do rozmiaru Królestwa Kongresowego.

Po pokonaniu Niemców przez Sowiety w 1945 roku i wielkich przesunięciach europejskich granic wydawać się mogło, że problem już nie istnieje. W miejsce dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego pojawiła się Białoruska Republika Radziecka, potem -teoretycznie niepodległa Republika Białorusi jako państewko związkowe, która nie uznała się za spadkobiercę jego europejskiej tradycji. Język polski był teraz konsekwentnie zastępowany rosyjsko-podobną trasianką i tylko na prowincji wciąż używano prymitywnej białoruszczyzny. Polskość praktycznie wygasła nie dając o sobie znać przez następne 75 lat. I oto nagle, w 2020 roku, pojawiły się na ulicach białoruskich miast flagi nawiązujące do czasów Rzeczypospolitej a jako narodowy herb pojawiła się znowu Pogoń, kiedyś nazywana Litewską a teraz – Białoruską. Heraldycznie się od siebie różnią niewiele, tyle, że białoruska nie kryje powiązań z heraldyką dawnej Rzeczypospolitej. Litewska przeciwnie, stara się ją przykryć nowego rodzaju nacjonalizmem, którego ostrze jest skierowane przeciwko tradycji powiązań z Polską.

Wielkie Księstwo Litewskie nie istnieje już ćwierć tysiąclecia, lecz jego symbolika wciąż okazuje się mieć znaczenie. To dowód siły historii, skoro zarówno carska Rosja, Sowieci jak i państwo Putina przez ponad dwa stulecia czynili wszystko aby zwrócić białoruskie umysły ku symbolom sowieckim i rosyjskim a odwrócić od tradycji związanej z Europą. Dla Polaków odrodzenie białoruskości, to także ogromne zaskoczenie skoro położono grubą warstwę niepamięci na echu dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Okazało się to jednak wciąż niewystarczające dla stłumienia głęboko osadzonych tęsknot umocowanych w historycznej świadomości białoruskiego społeczeństwa nadal poszukującego swej tożsamości. Zaskoczeni wydają się tym być nie tylko Polacy i Rosjanie, ale i sami Białorusini. Moi białoruscy studenci jeszcze do niedawna nie kryli przekonania, że na próby emancypacji kraju spod rosyjskiej kurateli należy położyć zasłonę niepamięci. To, co się tam wydarzyło w połowie sierpnia 2020 roku okazało się więc niespodzianką dla wszystkich, nawet dla samych bohaterów wydarzeń.

Po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej, Petersburg doszedł do wniosku, że prawdziwym centrum jej polskości nie był Poznań ani Gdańsk, ani też Warszawa, lecz Wilno i Grodno znajdujące się teraz po rosyjskiej stronie. Rusyfikacja dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego skoncentrowała się więc na konsekwentnej eksterminacji ludności polskojęzycznej i białoruskiego nacjonalizmu oraz na walce z białoruszczyzną przez zastępowanie jej rosyjskim. Starano się we wszystkim, począwszy od herbu kraju, upodabniać Białoruś do Rosji. Wraz z uzyskaniem przed ponad ćwierćwieczem władzy przez Aleksandra Łukaszenkę rusyfikacyjna polityka została podjęta na szeroką skalę. Zastosowano ją szczególnie w kilku przestrzeniach:

  • Rusyfikacji systemu edukacji przez uznanie rosyjskiego za główny język kraju.
  • System nauczania stał się polem gruntowania paradygmatu rosyjskości.
  • Konsekwentnie represjonowano te z białoruskich elit, które broniły narodowościowej odrębności kraju.
  • Ustanowiono jednolitą cerkiew prawosławną podległą rosyjskiemu kościołowi prawosławnemu.
  • Starano się narzucać rosyjską kulturę w miejsce wszystkich innych.
  • Konsekwentnie eksponowano rosyjski typ mentalności – antyzachodni i wrogi wartościom demokratycznym.
  • Filtrowano kulturę, prawodawstwo i język kraju tak, by był jak najbliższy rosyjskości.
  • Niszczono pozostałości architektury Wielkiego Księstwa Litewskiego i unickiego prawosławia.
  • Ustanawiano jako zabytki budowle typu rosyjskiego i pod tym kątem zmieniano nazwy ulic.
  • Doprowadzono do bezwzględnej dominacji moskiewskiej telewizji w medialnej przestrzeni kraju uniemożliwiając używanie białoruskiego w w biznesie i w oficjalnych dokumentach. Język białoruski był deformowany świadomie i to tak, aby jak najbardziej przybliżyć go rosyjskiemu.

W następstwie tych tendencji pojawiła się swego rodzaju sztuczna mowa nazwana trasianką będąca mieszanką białoruskiej wymowy z rosyjskim słownictwem i składnią. W efekcie, ta językowa hybryda stała się filologicznie niewiele wartym tworem, lecz powszechnie używanym nawet przez nowe elity władzy. Dawniej, tego rodzaju zjawisko uznano by za niewiele warte językowe dziwactwo i nawet białoruscy nacjonaliści używali początkowo na jej określenie słowa „paplanie”. Na białoruskiej wsi używało się słowa trasianka wtedy, gdy gospodarzowi brakowało siana i trzeba było dodawać do karmy słomę ale tak, by krowy nie zauważyły podróbki. Pod wpływem polityki władz trasianka przyjęła się jako powszechny w kraju rodzaj mowy. Wedle oficjalnych danych, 72 procent Białorusinów używa jej jednak na co-dzień a język białoruski, to tylko niespełna 12 procent mówiących. Z tej przyczyny, Atlas of the World Languages in Danger wydawany przez UNESCO określa go jako mowę w stanie zagrożenia.

Warto jednak zauważyć, że sam język nie decyduje jeszcze o poczuciu narodowej tożsamości. Irlandzki gaelic doznał znacznie większych niż białoruski strat na rzecz angielszczyzny, ale nie tylko nie wypleniło go to całkowicie z użycia,. Irish, to jednoznaczne poczuwania się przez mieszkańców do odrębnej od Anglików narodowości, często wobec Brytyjczyków wręcz wrogiej. Irlandzki nacjonalizm nie poniósł więc w tej przestrzeni uszczerbku. Wciąż jednak nie wiemy jak rzecz potoczy się z językiem białoruskim. 

W rezultacie długiej sekwencji wydarzeń, współczesna Białoruś stała się krajem pozbawionym wyraźnej tożsamości. Symbolika sowiecka, aczkolwiek jest od ćwierćwiecza służy jako oficjalny emblemat kraju, została przyjęta najwyraźniej nieszczerze. Białoruś jest w skali Europy czymś szczególnym, jest bowiem państwem bez własnej historii. Twór o tej nazwie pojawił się dopiero po wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, pełniąc rolę swoistej atrapy tego, co pozostało w sowieckich granicach po dawnym Wielkim Księstwie Litewskim. Walkę z jego pamięcią Rosjanie toczyli przez cały okres porozbiorowy i toczą do dzisiaj. Czynili to z wielką zaciekłością definiując region jako Małorosję, czyli mało ważną część Wielkiej Rosji, której to cechą miał być wrodzony brak podmiotowości, głęboka prorosyjskość i antypolski nacjonalizm.

Wielkie Księstwo Litewskie było z perspektywy dzisiejszej Białorusi tworem zadziwiającym. Po pierwsze, w swej historii nie miało wiele wspólnego z rosyjskością a wiele z polskością. Miało też niewiele wspólnego z etniczną litewskością. Żaden z jego wielkich rodów – Radziwiłłowie czy Sapiehowie – nie poczuwał się w codziennej mowie do języka litewskiego ani do litewsko-żmudzkiego pochodzenia a miejscowa szlachta dogłębnie się spolonizowała. Sukcesywnie zanikała nawet pierwotna ruskość regionu przekształcając się stopniowo w zwyczaj używania języka polskiego jako codziennego niezależnie od faktycznego pochodzenia. Sytuacja stała się paradoksalna skoro większość polskich bohaterów narodowych urodziła się i wychowała na terenie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, czyli dzisiejszej Białoruś: Tadeusz Kościuszko, to przywódca niepodległościowego powstania rodem z białoruskiego dziś Polesia. Stanisław Moniuszko urodził się w Ubielu pod równie białoruskim Mińskiem. Jego dzisiejsze przedmieście, to również miejsce urodzenia Melchiora Wańkowicza. Józef Piłsudski także pochodził z nieodległego Zułowa.

Rosjanie mieli szczególnie mocne powody by wymazywać z regionu ślady polskości. Istotą polskiej tożsamości było bowiem to, że w ramach szczególnego rodzaju tworu jakim była Pierwsza Rzeczpospolita polskość była głęboko powiązana z ruskością Wielkiego Księstwa Litewskiego kierując go ku europejskiemu zachodowi. Cztery stulecia współistnienia w ramach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, to pasmo zanikania ruskich korzeni sukcesywnie pokrywanych narastaniem polskości Pierwszej Rzeczypospolitej. Polskości dość szczególnej, bo nie kryjącą ruskich korzeni. Więcej, ten jej rodzaj, który nie krył tego rodzaju początków stał się na koniec narodową dominantą. Mickiewicz nie przywoływał jako swej ojczyzny Małopolski, Wielkopolski czy Krakowa, lecz „Litwę” rozumianą jako dogłębnie spolonizowaną Ruś. Sama Rosja nie miała nic do tego procesu będąc cywilizacją wobec Europy zewnętrzną i obcą, bo też i bardziej azjatycką niż europejską. Tak rozumianej „litewskości” nie ukrywali też wcześniej wzmiankowani: Wańkowicz, Piłsudski czy Moniuszko.

Jeśli nałożyć dzisiejszą mapę państw regionu na granice dawnej Rzeczypospolitej okaże się, że całkowicie mieści się w nich Litwa i Białoruś, a reszta – dzisiejsza Polska, Ukraina i Łotwa jedynie częściowo. Wynika z niej też, że to właśnie dzisiejsza Białoruś jest głębokim echem geografii dawnej Rzeczypospolitej, nie zaś przesunięta ku zachodowi Polska. Czy więc obecne wydarzenia w Mińsku i innych białoruskich miastach oraz dekorowanie manifestacji biało-czerwono-białymi flagami, to tylko zbieg okoliczności, czy też znamienne echo historii? Biorąc pod uwagę zasadę długiego trwania Fernanda Braudela tak właśnie jest. Świadczy o tym również niespodziewana nagłość i powszechność akceptowania przez białoruską młodzież dawnych symboli narodowych w postaci Pogoni i biało-czerwonych barw sztandarów.

Pierwsza Rzeczpospolita była w Europie tworem wyjątkowym. W praktyce, drugorzędne znaczenie miał używany na co-dzień język, bo i polszczyzna przybrała formę regionalnej ligua franca, czyli mowy pełniącej bardziej rolę łącznikową niż dowodzącą o wyraźnej tożsamości narodowej. Dominacja polszczyzny stała się codziennością dopiero wraz z końcem okresu porozbiorowego a w okresie Drugiej Rzeczypospolitej przyjęła formę polskiego nacjonalizmu. Z tej przyczyny, ta Druga, stała się bardziej „polska” niż Pierwsza, za to sama etniczna białoruskość znalazła się w fazie stopniowego zanikania podtrzymywana głównie przez jej polskich miłośników. Dlatego, w przeciwieństwie do Ukrainy, białoruskość nie niosła i nadal nie niesie ze sobą agresywnej antypolskiej etniczności na podobieństwo ukraińskości. Może mieć to kluczowe znaczenie dla dalszego rozwoju białoruskiej tożsamości.

Mapka etniczności Pierwszej Rzeczypospolitej z połowy XVIII wieku niesie interesujący obraz, wskazuje bowiem na głęboką (z wyjątkiem woj. mścisławskiego) jej polonizację a narodowościowe zróżnicowanie stało się w praktyce dostrzegalne w przestrzeni wyznaniowej nie zaś etnicznej. Wyznawcy unickiej formy prawosławia, to najczęściej spolonizowani Rusini, protestantyzmu – mniejszość pomorsko-niemiecka skoncentrowana na Pomorzu i w Kurlandii a tylko mścisławscy prawosławni, to mieszkańcy o skłonnościach prorosyjskich. Narastanie katolicyzmu we wschodniej części kraju stawało się także deklaracją polskości, z czym jednak niekoniecznie łączyły się pełne konsekwencje kulturowe.

Inne okoliczności prowadziły do uformowania Drugiej Rzeczypospolitej, która teoretycznie powinna być przecież prostą następczynią tej Pierwszej. Pierwsza, nie była jednak czysto narodowościowa a o jej trwałości decydowało w miarę harmonijne współistnienie kilku narodów, tyle, że o możliwościach społeczno-ekonomicznych decydowała społeczna pozycja mieszkańców, nie zaś sama narodowość. Druga Rzeczpospolita była pod tym względem inna o tyle, że jej dominantą stał się polski nacjonalizm.

Białoruś jest przypadkiem szczególnym. To ostatni kraj położony w Europie (nie zaliczamy do niej Rosji), który nie dorobił się w pełni miana narodu. Rosja czyniła wiele wysiłków by Białorusini byli częścią jej rosyjskości. Okazuje się jednak, że ciążenie historyczne popycha ich w kierunku przeciwnym. Morze biało-czerwono-białych sztandarów z emblematem Pogoni nawiązującej do czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego stało się więc głębokim zaskoczeniem. Wybór, jaki stoi dziś przed mieszkańcami Białorusi jest swoisty: rosyjskość lub europejskość. W tym ostatnim przypadku pojawia się jednak konieczność określenia cech powstającego narodu, który wyraźnie odróżniałby go od Rosjan. Jak podkreślał Feliks Koneczny, „narodowość nie jest siłą daną z góry, przyrodniczą czy antropologiczną, wrodzoną pewnemu żywiołowi etnograficznemu, lecz siłą ‘aposterioryczną’, nabytą, wytworzoną przez człowieka na pewnym stopniu kultury. (…) Nie ma w całej Europie takiej krainy, o której mieszkańcach można by powiedzieć, że byli od zarania dziejów przeznaczeni do tej narodowości a nie innej. (…) Narodów dostarcza historia”. Wiele wskazuje na to, że to co dzieje się właśnie na Białorusi, to proces tworzenia się nowego europejskiego narodu. Poprzednie były wchłaniane przez polskość Wielkiego Ksiestwa Litewskiego lub agresywną imperialność Rosji. Dzisiaj, Wielkiego Księstwa już dawno nie ma, ale nie ma też imperialnej i agresywnej jak niegdyś Rosji. Rosja Putina to kraj, który dmie w róg potęgi, której mu jednak wyraźnie brakuje. Wiele wskazuje więc na to, że Białoruś jest skazana na rodzaj nierosyjskiej białoruskości. Warto przypomnieć „paradygmat Konecznego” stwierdzający, że „historia nie wykazała dotychczas poczucia narodowego poza cywilizacją łacińską”. Innymi słowy, masowo podnoszone białoruskie flagi są dowodem na wybór kulturowej drogi ku Zachodowi i ostatecznie ku jego łacińskości, a nie ku Rosji, niezależnie od wszystkich politycznych meandrów. W europejskim znaczeniu słowa „naród”, to zrzeszenie cywilizacyjne posiadające ojczyznę i ojczysty język. Białoruś przekształca się dziś w ojczyznę nowego narodu, który ma przed sobą jeszcze ostateczny wybór w przestrzeni języka. Prawdopodobnie będzie to mowa na jakiś sposób wyrosła z trasianki ale i narastających wpływów polszczyzny a rosyjski znajdzie się w odwrocie. 

Warto zauważyć, że naród pojawia się tylko w krajach posiadających odrębne prawo publiczne oraz wtedy, gdy państwo oparte jest na społeczeństwie a to akurat nie jest przypadkiem Rosji. Tego jednak najwyraźniej pragną Białorusini. Jeśli tak, to muszą stać się znowu częścią cywilizacji łacińskiej, nie zaś rosyjsko-turańskiego pogranicza. Problem z utrzymaniem pośredniego kursu kulturowo-politycznego miała też i Druga Rzeczpospolita nie mogąc stać się trwałością z podobnych przyczyn. Rzeczpospolita Trzecia tego obciążenia już nie ma. Nie jest więc przypadkiem, że nacjonalistyczne kręgi współczesnej Białorusi otwarcie przyznają się do gotowości zaakceptowania trwałości symboli w rodzaju litewsko-białoruskiej Pogoni, a nie symboliki pozostałej po sowieckiej Rosji.

Historyczna zasada jest w tej przestrzeni znana. Znów przywołajmy Konecznego: „Synteza możliwa jest tylko pomiędzy kulturami tej samej cywilizacji, lecz między cywilizacjami żadną miarą”. Białoruś nie może przybrać szaty jakiejś formuły pośredniej, bo takiej nie ma. Jej mieszkańcy stoją przed koniecznym rozstrzygnięciem. Ostatnie wydarzenia w regionie świadczą o tym, że historyczny wybór Zachodu w miejsce Wschodu został w ich świadomości już dokonany. Załączona dalej mapka przedstawia wariant najbardziej optymistyczny dla Polski oraz Unii Europejskiej i życzmy mu aby się sprawdził.

Przyjmijmy wyglądające dziś nieprawdopodobnie założenie, że oto wypadki na Białorusi potoczą się w kierunku niepodległościowym. Od Rosji trudno oczekiwać wsparcia dla takiego procesu a raczej przeszkód i utrudnień. Do Unii Europejskiej kraj drogi nie ma, skoro nie znalazła do niej ścieżki pięciokrotnie liczebniejszy naród Ukrainy. Samodzielna Białoruś z dziesięcioma milionami mieszkańców i setkami powiązań z Rosją także jest trudna do wyobrażenia. Czy to oznacza brak jakichkolwiek perspektyw rozwoju? Co więc dalej?

Rzecz może wydawać się nieprawdopodobna, ale wiele wskazuje na to, że jedynym wyjściem Białorusi w procesie poszukiwania europejskiej tożsamości będzie jakiegoś rodzaju alians z Polską. Ta ostatnia znalazła się z wielu przyczyn na ścieżce izolacyjnej względem głównego nurtu Unii Europejskiej. Samotna nie ma w niej perspektyw. Czy wyjściem dla obu krajów nie będzie więc jakiś rodzaj państwowego stowarzyszenia pozwalającego Białorusi na korzystanie z nieformalnego uczestnictwa w dobrodziejstwach Unii, a Polsce na nabranie szerszego oddechu politycznego w regionie? Skądinąd, Unia Polsko-Litewska sprzed połowy tysiąclecia również miała karkołomne uzasadnienie…

By Rafal Krawczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.