IMPERIUM ZŁA. ZDERZENIE Z TRADYCJĄ PIERWSZEJ RZECZYPOSPOLITEJ

Mam w pamięci to, że jeszcze kilka lat temu białoruscy studenci przekonywali mnie, że dla ich kraju nie ma innej drogi jak tylko pełna fuzja z Rosją. Mówimy przecież, dowodzili, odmianą języka rosyjskiego, oglądamy tylko moskiewską telewizję i nie poczuwamy się do większej od nich odmienności ani też do więzów z przedrosyjską przeszłością. Co się stało, że Łukaszenka musiał sfałszować zorganizowane przez siebie wybory a manifestujący przeciwnicy mogli masowo powiewać biało-czerwono-białymi flagami i zamiast postsowieckiego godła kraju podnosić dawny symbol litewsko-białoruskiej Pogoni. Co ma wspólnego dzisiejsza Białoruś z dawną symboliką Wielkiego Księstwa Litewskiego? Niemal identycznym znakiem posługują się Litwini, ale to nie budzi emocji, bo zabieg jest podszyty propagandą, za to Pogoń na fladze białoruskiej niesie głębszą treść – społeczną, polityczną i historyczną.

Białorusini rzadko posługują się językiem białoruskim zastępując go – dosyć zresztą sztuczną – odmianą rosyjskiego. Dlaczego więc to co się tam dzisiaj dzieje jest tak bulwersującą sensancją, że Łukaszenka żywi w stosunku do historycznej symboliki kraju strach i poczucie nienawiści. Napotkałem kiedyś porównania panoramy Połocka z 1812, 1912 i 2006 roku, miasta wysuniętego na północny wschód od Mińska, w pobliże rzeki Dźwiny, należącego przez pięćset wcześniejszych lat do Rzeczypospolitej Polski i Litwy a dziś do Białorusi. Jest to o tyle zaskakujące, że w okresie porozbiorowym zarówno Rosjanie jak i sowieccy rewolucjoniści dokonali wielkiego wysiłku aby nawet w obrazie architektury miasta wymazać pamięć o jego polsko-litewskiej przeszłości. Wygląda jednak na to, że nie zdało się to na nic. Jaka siła stała się w tym względzie tak przemożna, że zwykła obserwacja bieżących wydarzeń musi być zastępowana głębszą, historyczną refleksją?

Dzieje białoruskiego dzisiaj Połocka są dla historii regionu znamienne. Przez prawie pół tysiąclecia (XIV-XVIII wiek) był częścią Pierwszej Rzeczypospolitej i jej miastem wojewódzkim. Z początkiem XIV wieku, niezależne wtedy księstwo połockie przejęli Litwini, przekształcając je w uposażenie młodszych synów wielkich książąt. W sto lat później jego odrębność uległa likwidaji zastąpiona przez wielkiego księcia Witolda formułą starostwa. W 1498 roku miasto otrzymało prawo magdeburskie, co przyspieszyło jego rozwój i asymilowało z Europą. W Rzeczypospolitej Polski i Litwy w przestrzeni jej miast prawo to, zwane też niemieckim, obowiązywało praktycznie do końca istnienia.

Reforma administracyjna z początków XVI w. przeprowadzona przez Aleksandra Jagiellończyka uczyniła z byłego księstwa województwo a sam Połock w latach 1500 – 1772 był jego stolicą w ramach odrębności Wielkiego Księstwa Litewskiego. Stefan Batory założył tu kolegium jezuitów, którego pierwszym rektorem był ksiądz Piotr Skarga. Połock, którego mieszkańcy w przeważającej większości wyznawali prawosławie, stawał się z wolna najważniejszym w regionie ośrodkiem misji krzewiącej ideę prawosławia unickiego podległego Rzymowi.

W 1596 roku arcybiskup połocki podpisał akt unii religijnej i przejście do nowo utworzonego Kościoła unickiego razem z całą regionalną administratucją. Pełne zerwanie z prawosławiem moskiewskim nie oznaczało automatycznego przyjęcia unii przez mieszkańców. Jej postępy były w mieście i w regionie powolne. W roku 1617 unickim biskupem został Jozafat Kuncewicz, jej gorący zwolennik i przeciwnik wpływów Moskwy. Jego gorliwość przy szerzeniu unii połączona z administracyjnymi metodami nacisku doprowadziła jednak do zaostrzenia konfliktu prawosławno-unickiego a w 1623 roku hierarcha zginął z rąk tłumu mieszczan. W następstwie wydarzenia władze Rzeczypospolitej odebrały prawosławnym świątynie w Połocku, Witebsku i Mścisławiu i przekazały je unitom.

Wszystko zmieniło się wskutek rozbiorów Rzeczypospolitej, kiedy to Połock przypadł Rosji pragnącej całkowicie unicestwić pamięć o polskich powiązaniach regionu. Konsekwentnie i pracowicie burzono świątynie związane z zachodnim chrześcijaństwem i unijnym prawosławiem. Zburzono kościół franciszkanów, monastyr bazylianów, wysadzono w powietrze świątynię jezuitów. W sumie, naliczono na Białorusi ponad dwieście obiektów historycznych z czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego zniszczonych przez Rosjan lub przebudowanych na rosyjską modłę. Tymczasem dawne mapy wskazują bez wątpliwości, że to Moskwa była intruzem na dawnym terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego nie zaś Ukraina czy Białoruś.

Rusyfikacja dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, które przed rozbiorami było najważniejszym w Rzeczypospolitej centrum polskości była dokładnie skoordynowana w ramach kilku powiązanych ze sobą elementów:

  • Ruszczenia systemu nauczania poprzez nakaz powszechnego przechodzenia na język rosyjski oraz dostosowanie programu nauczania do moskiewskiego typu religijności.
  • Represjonowania lokalnych elit broniących niezależności kraju i eksponujących jego odmienność od rosyjskości. Szczególną rolę odegrały represje sowieckie.
  • Likwidacji białoruskiej cerkwi unickiej i włączenie jej w skład ortodoksji moskiewskiej.
  • Wprowadzania rosyjskich treści kulturowych w miejsce unickich i katolickich.
  • Propagowanie antyzachodniej mentalności rosyjskiego typu i odrzucanie wartości demokratycznych.
  • Świadomą deformację języka białoruskiego tak, bo go jak najbardziej przybliżyć rosyjskiemu.
  • Wprowadzanie do potocznego języka rosyjskiego typu gramatyki oraz zastępowanie nimi wyrażeń lokalnych i tradycyjnych mających źródło w pięciuset latach osobnej historii.
  • Tworzenie systemu prawnego ograniczającego możliwości rozwoju białoruskich wartości narodowych.
  • Niszczenie lub modyfikację tradycyjnego budownictwa związanego z dawnym Wielkim Księstwem Litewskim. Lista zniszczonych lub przebudowanych obiektów przez carską Rosję to aż 205 monumentów. Po nastaniu Związku Sowieckiego zniszczono ich ponad dwukrotnie więcej. Nastąpiła swego rodzaju masakra zbiorowej pamięci.
  • Wznoszenie nowych budowli wyłącznie w stylu rosyjskim.
  • Przymusową zmianę nazewnictwa miejscowości, ulic i obiektów historycznych na zgodną z tradycją rosyjską.
  • Dominację telewizji moskiewskiej i rosyjskich wytworów medialnych.
  • Brak możliwości rozwoju języka białoruskiego pozostawiając go jako narzędzie komunikacji niewykształconego ludu.

Paradoks Europy Środkowej sprowadza się do tego, że Białoruś jest na mapie geograficznym środkiem kontynentu, ale centrum kulturowym regionu nie jest i nigdy nim nie była. Tę rolę pełniła dawna Rzeczpospolita, pozostawiając poza wschodnią granicą wszystką azjatyckość. Katarzyna II dokonała wielkiego wysiłku aby przekształcić mapę Europy w sposób, który dawał Rosji alibi na rzecz uznania właśnie jej za kraj europejski. Jako alibi dla tej europejskości  potrzebne było wchłonięcie terenów polsko-litewskich.

Dzisiejsza Europa Środkowa, choć jest geograficznym centrum kontynentu, kulturowo jest tylko jej pograniczem, w którym linie podziału nie są ani wyraźne, ani ostre, a to z tej przyczyny, że proces ich ustalania miał miejsce dawno i dokonywał się jako rusko-litewskie starcie z żywiołem moskiewsko-mongolskim. O jego pojawieniu się zadecydował najazd Mongołów na Europę, w którego rezultacie średniowieczna Ruś uległa podziałowi na dwie części na okres siedmiu stuleci. Ostatnie dwieście lat, to nieustanne próby Rosji odwrócenie tego procesu i przesunięcie jej etnicznych granic z Europą jak najdalej na zachód.

Walka o kształt wschodniej części kontynentu toczy się od pierwszej połowy XIII wieku, czyli od czasu podziału Rusi Kijowskiej na zachodnią, osadniczą, zorientowaną na Europę i wschodnią, kształtowaną na podobieństwo azjatyckich krajów koczowniczych. Te właśnie cechy są istotą kulturowego podziału w regionie, a Europa jaką ją widać na powszechnie akceptowanych mapach i pokazywana jako cywilizacyjna całość w istocie nie istnieje i nigdy nie istniała. To wytwór wyobraźni polityków, głównie rosyjskich. Prawdziwe granice Europy wiążą się z podziałami kulturowymi – na część trwale osiadłą znajdującą się pod wpływem wzorców napływających z Europy i tę, preferującą azjatyckiego typu ruch i zmianę w miejsce trwałego osadnictwa. Dodajmy, że od czasów spotężnienia Rosji do rozmiarów imperialnych, eliminacja wpływów zachodnich ma tam głównie wymiar polityczny, w dużym stopniu siłowy i nie wynika ze źródeł kształtujących się w sposób naturalny.

   W istocie więc, Rosja nie należy pod względem kulturowym ani do Europy, ani też do Azji. To odrębna quasi-kultura, odmienny świat, któremu słusznie nadaje się imię „Eurazji”. Nie jest to pogląd szczególnie oryginalny, podobny głosili liczni „filozofowie cywilizacji” – Feliks Koneczny, Arnold Toynbee czy Samuel Huntington. Rosja, jako Eurazja stanowi odrębną całość geograficzną, etniczną i kulturową a eurazjatyzm – to rosyjska idea imperialna spajana głównie nienawiścią do słabszych. Wchłonięcie Białorusi przez Rosję oznaczałoby poszerzenie Eurazji i pomniejszenie kulturowej przestrzeni europejskiej. Stawka jest więc wysoka.

Najłatwiej jest uchwycić swoistość myślenia rosyjskich Eurazjatów porównując ich z resztą świata oraz ich poglądy na historię regionu. W przeciwieństwie do Europejczyków uważają, że podbój Rusi przez Mongołów nie był historycznym nieszczęściem i obcym „jarzmem”, lecz aktem erekcyjnym prowadzącym do nowej i płodnej syntezy w postaci „uprawosławienia tatarszczyzny” kosztem „turanizacji prawosławia”. Państwo Moskiewskie (od XV do XVII wieku), będące spadkobiercą mongolskiej Ordy nie zaś europesjkiej Rusi było też apogeum jej eurazjatyckości. Iwan Groźny, to nie tylko nieobliczalny tyran, lecz także wzorzec azjatyckiego władcy. Od czasów Piotra Wielkiego i Katarzyny II rozpoczyna się przemiana tej formuły,  która polegała na odgórnym narzucaniu mieszkańcom Rosji obcych jej europejskich wzorców kulturowych. Rewolucja bolszewicka, to w tym kontekście tylko powrót do tradycyjnego pojmowania wartości.To również wyraz ciemiężonej przez petersburskich carów niemieckiego pochodzenia prawdziwej, czyli azjatyckiej duszy rosyjskiej a sam bolszewizm, to pomost między śladami jej europejskości a odnowionym w XX stuleciu państwem eurazjatyckim. Rewolucja bolszewicka i komunizm, to tylko przygotowanie do panowania nad światem. Okazało się jednak, że faktycznymi niedowiarkami są sami Rosjanie ponieważ religia służy im tylko jako swoista forma polityki i nie ma sobie żadnych twórczych wartości.

Na historycznej mapie Rosji nie jest łatwo dostrzec to, co jest jej prawdziwą istotą. Pokazuje jednak tempo narastania ogromu rosyjskiej Eurazji i pozorność jej europejskości sprowadzającej się do niewielkiej liczby Finów i Bałtów a także mieszkańców środkowej i wschodniej części dawnej Rzeczypospolitej. Tyle, że z perspektywy czasu, to te ostatnie okazują się czynnikiem decydującym o losach regionu i temu zagadnieniu poświęcimy dalsze rozumowanie. To ich dzieje współgrały z postępowaniem mocarstw rozbiorowych (szczególnie Rosji) i to one decydują o dzisiejszych frustracjach Rosjan bezowocnie pragnących doczekać się chwili, w której zostaną uznani za pełnoprawnych Europejczyków. Głównym aktorem w tej grze okazała się przestrzeń od dawna nie istniejącego już państwa polsko-litewskiego. Dzisiaj widać to wyraźnie na przykładzie procesów niespodziewanie objawionych na łukaszenkowej Białorusi. Jeszcze niedawno uważano za pewnik, że do przeszłości nikt nie chce wracać i jedyną środkowoeuropejską kwestią oczekującą rozwiązania, to pytanie o to, czy Białoruś pozostanie odrębnym tworem państwowym, czy też stanie się częścią putinowskiej Rosji. Powojenne wydarzenia w regionie wydawały się dowodzić o nieistnieniu ciągłości między dawną Rzecząpospolitą i Wielkim Księstwem Litewskim a o jego jakimkolwiek odrodzeniu nie ma co myśleć. I oto stało się! Nad manifestantami powiewa biało-czerwono-biała flaga i dawna litewska Pogoń jako symbol białoruskiej suwerenności.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że jeszcze nie tak dawno teren dzisiejszej Białorusi zajmowany był w całości przez zupełnie inny kraj – Wielkie Księstwo Litewskie. Aż do roku 1791, czyli nieco ponad dwieście lat temu było ono wciąż państwem posiadającym niezbędne atrybuty samodzielności. Myląca jest jego językowa polonizacja, ponieważ mieszkańcy odczuwali głęboką odrębność od polskości niemal pod każdym względem z wyjątkiem używanego języka. Jeśli Mickiewicz wołał „Litwo, ojczyzno moja!”, to czynił to szczerze i zgodnie z ówczesnym rozumieniem litewskości. Jak zwracał uwagę Koneczny „nie polskie, lecz litewskie wojsko stało tam załogami, a dochody publiczne nie do polskiego szły skarbu, lecz do litewskiego. Litwin płacił podatki na utrzymanie państwa w ł a s n e g o i przelewał krew w obronie niepodległości W. Księstwa Litewskiego. Nie panowali tam Polacy, Litwa rządziła się sama, mając aż do 1791 roku własną armię, własny skarb i osobne swoje własne ministerstwa a rząd Królestwa Polskiego nie był bynajmniej rządem dla Litwy! Kanclerz, podskarbi czy hetman koronny nie mieli na Litwie nic do rozkazywania, bo tam byli osobni: litewski hetman, litewski podskarbi, a nawet litewski kanclerz. Litwa była rządzona tak, jak rządzili nią Litwini. (…) Wspólnymi były Polsce i Litwie dwa czynniki życia publicznego: król i sejm walny”. 

Do śmierci króla Zygmunta Augusta w 1572 roku, czyli przez niemal dwieście lat, Rzecząpospolitą rządziła dynastia rdzennie litewska, która nie raz dawała stronie polskiej odczuć swoją wagę. To ona decydowała o polityce zagranicznej kraju w której dominowały kwestie wschodnie a nie powiązania z europejskim zachodem. Nieodmienna też była tradycja, że aby zostać polskim królem trzeba było najpierw zostać wielkim księciem litewskim. Sejm walny był wspólny, polsko-litewski, ale też doznawał bardziej wpływów litewskich aniżeli zachodnich. Nie próbowano jednak ujednolicenia interesów obu części Rzeczypospolitej i przez niemal całą swą historię była ona bardziej rusko-litewska aniżeli polska. Zapominamy o tym fenomenie, który odegrał w historii kraju rolę dominującą i – jak się okazuje – był czynnikiem tak silnym że i dziś daje o sobie znać.

Konsekwencją powyższej sytuacji było mieszanie się szlacheckich rodów z obu stron i to ten proces decydował o postępującym ujednoliceniu społecznej struktury obu części wspólnego państwa. Szlachta Wielkiego Księstwa Litewskiego ma początek w rodach etnograficznie litewskich. To potomkowie książęcej rodziny Gedyminowiczów, ich krewniaków i kilku litewskich rodów lokalnych. W następstwie tej sytuacji, to nie polska lecz etnograficznie ruska szlachta dominowała w Wielkim Księstwie zajmując do czasów Unii Lubelskiej dominujący obszar wspólnego państwa. Jak zauważa Koneczny to „nie polska, lecz ruska etnograficznie szlachta dominowała po pewnym czasie w obszernych dzierżawach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Na Litwę etnograficzną polski szlachcic mało się garnął, bo nie znał się na gospodarce leśnej”. Z trzech głównych źródeł imigracji polskiej na Litwę – służby wojskowej i dzierżawy ziemi, tylko trzecia – ożenki i spadki była trwałym elementem przybliżania się narodów i to ona stała się mechanizmem integracji dwóch odrębnych części kraju w jedną całość.

Wielokrotnie cytowany Feliks Koneczny zwrócił uwagę, że to Wielkie Księstwo Litewskie zmieniło stosunek Polaków do świata. Samo przyjęło język polski za swój i w tym znaczeniu uległo polonizacji, ale polska szlachta przyjęła za swoje obyczaje społeczne i rodzinne Wielkiego Księstwa Litewskiego a nie na odwrót. Odpowiedź na pytanie na ile to dzisiejsi Polacy są spadkobiercami piastowskiej jednorodności, na ile zaś są echem litewskości Rzeczypospolitej skłania raczej do przyjęcia tej drugiej tezy. Dominantą Rzeczypospolitej okazuje się też być nie tyle narodowościowe ujednolicenie powojennej Polski, ile jej dogłębna i ostateczna ‘ruteninzacja’. Kulturowo dominujący dawny wschód Rzeczypospolitej stał się – wraz z rosyjsko-żydowskim importem komunizmu – narodową dominantą. Nie używamy słowa „rusyfikacja”, bo chodzi o problemy kulturowe a nie ściśle narodowościowe. czego większość Polaków nie ma świadomości i przyjmuje wmawianą im tezę, że PRL i III Rzeczpospolita były dzieckiem Polski piastowskiej nie zaś jagiellońskiej. Uświadomienie sobie ciągłości wartości Pierwszej Rzeczypospolitej pojawiło się z pozoru nagle i tylko jako echo przeszłości. Dzisiejsze poczucie więzi pomiędzy Polakami z Unii Europejskiej i mieszkańcami terenów zabużańskich daje jednak wiele do myślenia.

Przyjęcie przez Litwę warunków politycznej unii z Polską oznaczało rzecz kluczową – akceptację przez tę pierwszą zasad cywilizacji łacińskiej i na tym polegała też waga wspólnoty kulturowych korzeni. Staliśmy się wszyscy udziałowcami pewnego systemu wartości, na który od czasów rzymskich składają się trzy odróżniające je od innych elementy: odrębność prawa publicznego od prywatnego, organizacji społecznej od prywatnej a także silne poczucie tożsamości narodowej. Tego rodzaju cechy były wszędzie podstawą wyodrębnienia się państwowości obywatelskiej od biurokratycznej, w której władzę sprawują państwowi urzędnicy a nie obywatele. Państwa dzielą się z tego punktu widzenia na biurokratyczne i obywatelskie, centralistyczne i autonomistyczne. Obywatelskość sprowadza się do tego, że to obywatele są istotą samorządności kraju, co łączy się z koniecznością decentralizacji władzy i jej uprawnień, a większość funkcji administracji publicznej zdana jest na instytucje obywatelskie nie zaś urzędnicze. To zaś jest cecha dostrzegalna w skali globalnej jedynie w cywilizacji zachodniej. Tylko tak zorganizowane państwa są w stanie wytworzyć stosowną ilość siły społecznej zdolnej do zapewnienia społecznym wartościom trwałej równowagi.

Dzisiejsza etniczność Białorusi nie wyróżnia się żadną specjalną cechą skłaniająca do uznawania jej za wytwór zachodni. Przeciwnie, prowadzi do uznania polskości jedynie za element historyczny i dotyczący tylko zachodniego pogranicza. Skąd więc powszechność biało-czerwono-białej flagi emblematu dawnej litewskiej Pogoni? Nie bez przyczyny przecież Łukaszenka, gdy tylko doszedł do władzy zamienił herb kraju z historycznej Pogoni na postsowiecki nieudolnie stworzony bohomaz.

  Jeślibyśmy zapragnęli wyjaśnić fenomen nagłego odrodzenia poczucia narodowego wśród dzisiejszych Białorusinów w kategoriach cywilizacyjnych i zapragnąć jego wyjaśnienia,  trzeba by uznać ich nagłą refleksję dotyczącą łacińskiej tradycji regionu związanej z istnieniem Wielkiego Księstwa Litewskiego za rezultat epokowego zderzenia rosyjskiej turańskości z europejską łacińskością. Pierwsza jest tworem prymitywnym, ma tendencję do uznawania rodu ponad rodzinę, obozowej organizacji życia publicznego, konieczność posiadania wodza-władcy i wykazuje brak etyki w życiu publicznym. Druga posiada silne poczucie historycznej ciągłości, rozwinięte poczucie narodowe, państwo oparte na społeczeństwie, od życia publicznego wymaga etyki i uznania wyższości sił duchowych nad siłą materialną. Wydaje się, że na Białorusi ujawnia się głęboko zakorzenione poczucie więzi z Europa a nie to płytkie, z Rosjanami. Wysiłki tych ostatnich pragnących przez zniszczenie wartości europejskich utworzyć miejsce dla mentalności stepowej – na naszych oczach zderzają się z historią. Białorusini, którzy przez z górą dwa stulecia byli bombardowani rosyjską turańskością, niespodziewanie dla siebie samych obudzili się Europejczykami. Wiele wskazuje na to, że ta refleksja, to nie tylko szczególna chwila, ale wręcz dziejowy przełom. Te zaś nie poddają się politycznej woli nawet najsilniejszych jeśli mieszkańcy z jakichś względów odczuwają swoją tożsamość inaczej niż rządzący. Wygląda na to, że to Łukaszenka znalazł się w śmiertelnej pułapce z której nie ma wyjścia. Musimy więc cierpliwie czekać na postępujące zmiany, które mogą zabrać jednak nieco czasu…

By Rafal Krawczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.