‘RZECZPOSPOLITA’: BYT SAMOISTNY, ”POLSKA Z LITWĄ”, „POLSKA I LITWA”, CZY JESZCZE INACZEJ?

Dzieje Polski, to szczególna przestrzeń w historii Europy. Formalnie sprawa jest prosta, jako że historycy wyodrębnili cztery formacje pretendujące do polskości: Polska Piastów, kraj w środku ówczesnej Europy (960-1370, razem 410 lat). I Rzeczpospolita, której numeracyjną Jedynkę dodano wstecznie, tuż przed rozbiorami i zniknięciem z mapy kontynentu. Nie była zresztą już krajem jej środka stając się obszernym wschodnim pograniczem europejskości z moskiewską odmianą ruskości (1569-1795, razem 236 lat). Była Rzeczpospolita Druga pragnąca przez lat dwadzieścia bezskutecznie naśladować tę Pierwszą (1918-1939) a także Trzecia, czyli obecna (licząc od 1989 roku), której numeracja ma o tyle charakter czysto formalny nie merytoryczny, że nie jest wsparta żadnym realnym faktem jej ‘pospolitości’, czyli wielonarodowościowej powszechności. Jest pod tym względem wyjątkowo jednorodna a tylko nazwa powoduje niesłuszne wrażenie ciągłości. Jest ona „Trzecia” tylko wtedy, kiedy nie wlicza się do polskiej historii ani PRL-u (1945-1989) ani Polski Piastów (960-1370). Inaczej niż poprzednie, nie jest też wielonarodową ‘Rzeczpospolitą’, lecz tworem etnicznie jednolitym więc te wcześniejsze, prawdziwie wielonarodowe, mają prawo odmówić jej pokrewieństwa.

Wiele się w tym rachunku trzech formuł Rzeczypospolitej nie zgadza także i w innej przestrzeni. Brakuje bowiem w tak liczonej tysiącletniej historii polskości lat kilkuset (!) kiedy to kraj był całkowicie pozbawiony suwerenności. Przy tym, pomiędzy śmiercią Kazimierza Wielkiego a Unią Lubelską zapodziało się gdzieś lat bez mała dwieście (1370-1569), nie ma w tej klasyfikacji 123 lat porozbiorowych (1795-1918), sześciolecia niemieckiej okupacji (1939-1945) ani okresu PRL-u (1945-1989). W sumie na różny sposób brakuje w tym rachunku lat bez mała 370 a tak postrzegana historia regionu, to już nie tysiąclecie, lecz zaledwie jego „większa połowa”. Co zrobić z całą resztą i jak się do niej odnieść aby tworzyła całość z tą drugą, poszarpaną „mniejszą połową” czyli okresem całkowicie pozbawiającym naród prawa do polskości i suwerenności?

Dzieje pisane i przekazywane kolejnym pokoleniom z reguły odbiegają od rzeczywistości na sposób w jaki je pragnie widzieć każde z nich.W przypadku Polski zjawisko ma jednak charakter wyjątkowy. Każde polskie dziecko bowiem wie, że jej historia to trzy niepodległe Rzeczpospolite – Pierwsza i Druga a także Trzecia, czyli ostatnie trzydzieści lat (od roku 1989 do dzisiaj). Pierwsza nie była czysto polską, więc liczebnik został jej donany dopiero w samym końcu istnienia, kiedy było widoczne, że będą po niej następne. „Druga” była ‘polska’ tylko w części, zawierała bowiem w granicach wiele odmiennych narodowości, a dopiero Trzecia była czysto polska tkwiąc jednak korzeniami w PRL-u, tyle, że – nie będąc już wielonarodową nie mogła pretendować do nazwy ‘Rzeczpospolita’ o czym rodzimi nacjonaliści nie chcą pamiętać.

Zamieszczona niżej mapka i anglojęzyczny komentarz wyjaśnia fenomen Pierwszej Rzeczypospolitej jako w kolejności drugiej po Piastach odsłonie polskości. „Polska i Litwa były królestwem położonym we wschodniej części Europy w latach 1569-1795. Wtedy, w okresie szczytu potęgi była nawet regionalnym imperium. Unia zawarta w Lublinie zjednoczyła Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie w jeden kraj. Liczył się jako siła do czasu osłabienia w wielu wojnach aż rozbiory doprowadziły do jego upadku. Potem, zarówno Polska jak i Litwa nie były niepodległe aż do 1918 roku.W okresie największej potęgi polsko-litewskie państwo kontrolowało wielki obszar Europy – od dzisiejszej Ukrainy po Estonię i granice Rosji”. Paradoks polega na tym, że nie było ono litewskie w żadnym calu a polskie tylko nominalnie bo w istocie stało się w większym stopniu spadkobiercą ruskości aniżeli polskości.

Korona i Wielkie Księstwo Litewskie odcisnęły piętno na regionie tworząc formułę bliższą określeniu jej jako ‘szlachecka’ niż ‘polska’. aby na koniec przekształcić się w ich przeciwieństwo stając się – inaczej niż one same – krajem krańcowo jednolitym i pozbawionym sprzeczności narodowościowych czy językowych. Czy można w tej sytuacji jego historię uznać za ciągłą i uprawniającą do nadania kolejnym tworom liczb porządkowych tak jakby ciagłość podobieństw dominowała nad przeciwnościami? Odpowiedź, wbrew chęciom i tęsknotom wielu Polaków jest negatywna. Polska historia jest w gruncie rzeczy nie tylko „skokowa”, ale pełna zwrotów i sprzeczności. W jaki więc sposób z historii kraju wyłuskać ewolucję samej tylko polskości z pominięciem licznych wpływów i naleciałości? To bardzo trudne i wymagające wysilenia się na wyjątkowy obiektywizm w poszukiwaniu istoty własnej narodowej tożsamości. Echo tego słychać do dzisiaj. Niech próbką będzie teza, że naród polski dopiero teraz, po tysiącu latach istnienia powoli do swej jednoznacznej polskości – i to nie bez trudu – dociera. Jego dzieje, to kolejne odsłony, które zadziwiają tym, że każda przypomina proces powstawania nowego kraju i do tego nie mającego z pozostałymi – prócz nazwy – jasnego pokrewieństwa.

Dwuznaczność narodowej polskości może być także dostrzegalna w widzeniu przez Polaków własnej tożsamości narodowej. Są oni rodzajem wyjątku w skali europejskiej albowiem samych siebie – niezgodnie z jakimkolwiek racjonalnym rachunkiem – postrzegają jako potomków dawnej szlachty. Sto lat temu zwracał na ten fenomen uwagę czeski pisarz Jarosław Haszek. Wybrał się w 1909 roku w objazd po Galicji, ówczesnej prowincji austriackiej. Żaden ze szlacheckich dworków nie chciał go jednak gościć, będąc pewnym, że skoro narodowość czeska nie wytworzyła własnej warstwy szlacheckiej to mieszkaniec najmniejszego nawet dworku nie może potraktować Czecha jak równego sobie.

Spoglądając na historię polskości krytycznym okiem odnajdziemy kilka jej postaci, tyle że więcej niż tylko Trzy Rzeczpospolite. Naliczymy ich przynajmniej sześć i każda odcisnęła na procesie tworzenia się polskości własne piętno. Każda była też źródłem powstania odmiennego tworu – państwowego czy też narodowościowego. Oto one w historycznej kolejności:

Polska Piastów (966-1370) – od Mieszka I do Kazimierza Wielkiego, to państwo narodowościowo jednorodne ze skłonnością do uważania się za europejskie jak inne. Wchłonięcie w obręb polskości pewnej liczby Rusinów to tylko następstwo rozszerzenia kraju na południowy wschód i pokrewieństwa z ówczesną Rusią Czerwoną. Służyło to jednak raczej polonizacji tej ostatniej aniżeli rutenizacji części dotychczasowej.

Polska Jagiellonów (1370-1569) i stopniowa orientalizacja kraju. To pojawienie się tworu o dwoistym charakterze, usytuowanego co prawda w tym samym miejscu, jednak wykazującego coraz większe zainteresowanie fuzją z ruskojęzycznym Wielkim Księstwem Litewskim. Próby dokonania unii obu państw długo okazują się nieskuteczne ze względu na wyraźne odrębności narodowościowe, językowe i kulturowe. Część polska jest silnie zeuropeizowana ale czterorotnie mniejsza od litewskiej, część litewska ma z kolei wiele powiązań z ruskością. Ma to wpływ na obraz polskości ewoluującej zwolna w kierunku otwierania się na wschód i uważającej europejski zachód za region coraz bardziej odmienny, Zwolna, Korona uznaje kulturową bliskość Księstwa Moskiewskiego i poddaje się nadziejom również i na unię z nim samym, nie tylko z Wielkim Księstwem Litewskim. Powstaje marzenie o fuzji  państwa polsko-litewskiego z moskiewskim oraz na perspektywę pojawienia się olbrzymiego tworu sięgającego od Śląska po Kamczatkę. Widoczne jest teź wtedy znaczne zwolnienie tempa westernizacji Wielkiego Księstwa na rzecz nierealnej nadziei na unię Korony i Litwy z Moskwą. Ta ostatnia jednak okazuje się gotowa do jednostronnego wchłonięcia terenów polsko-litewskich i ich rusyfikacji ale nie na proces przeciwny. Nadzieja na ponowny zwrot regionu ku europejskiemu Zachodowi okazuje się ostatecznie zgubna i prowadzi do jego zawieszenia pomiędzy wschodem i zachodem utrwala narastającą niemoc wielkiego skądinąd kraju.

Ratunkiem dla stabilizacji regionu mogło się wydawać trwałe połączenie elementów Wschodu i Zachodu poprzez unię Korony i Litwy w jeden organizm państwowy o dwóch autonomiach – polskiej i litewskiej oraz oczekiwanie na przyjęcie podobnego rozwiązania przez Moskwę. Okazało się to jednak kulturowym niewypałem, który w konsekwencji stał się główną przyczyną rozbiorów Rzeczypospolitej a także – na koniec – przekształcenia Wielkiego Księstwa Litewskiego w Białoruś.

Czy dzisiaj następuje powrót do wielosetletniej tradycji? Siła tradycyjnych wartości okazuje się przemożna i wbrew nadziejom Łukaszenki i jego na Rosję zorientowanych elit, sytuacja ma wyraźną tendencję powracania do dawnych korzeni. Dzisiejszy regionalny pat jest tego najlepszym dowodem. W rezultacie, można na dłuższą metę oczekiwać dwóch równoległych procesów: zwracania się Białorusi ku europejskiemu zachodowi a także na coraz głębszą autonomizację Ukrainy podążającej ku roli ziem pośredniczących między Europą i Rosją.

Mapka Rzeczypospolitej ukazująca jej kształt z przełomu XVI i XVII stulecia jest pod tym względem pouczająca, wskazuje bowiem na to, że jeśli nastąpią w przyszłości przesunięcia kulturowych granic, to Białoruś – wbrew pozorom – jest bliższa jakiegoś rodzaju fuzji z Europą poprzez wzmocnienie więzi z Polską. Ukraina z kolei – poprzez osłabienie powiązań z Rosją – podąży  ku samodzielnym więzom zarówno z zachodnią Europą jak i z podupadającą Rosją.

      Kolejną próbą realizacji idei odtworzenia dawnej Rzeczypospolitej była Rzeczpospolita Druga. Próba była krótkotrwała (21 lat) i całkiem nieudana, bo nieadekwatna w stosunku do głęboko zmienionej rzeczywistości, kiedy to narodowe nacjonalizmy i sowiecki komunizm zastąpiły wcześniejsze rodzaje poczucia wspólnotowości. Druga Rzeczpospolita była w tak liczonej kolejności piątym tworem polskości. Najpierw Polska Piastów, potem okres współistnienia dwóch odmiennych tworów, potem Pierwsza Rzeczpospolita a w końcu tereny rozbiorowe rozdarte sprzecznymi interesami mocarstw i wreszcie krótkotrwałą Drugą Rzecząpospolitą. Proces kończy się dzisiaj czymś co nie jest – jakby wskazywała numeracja – zaledwie trzecią formą państwowości, ale siódmą (!) polskości. Już Druga była czymś sztucznym i pozbawionym perspektywy trwałego istnienia. Jej okresowe zniknięcie w efekcie hitlerowskiej okupacji to nie tylko historyczny przerywnik, ale też i otwarcie drogi do powstania zupełnie nowego tworu, pozbawionego cechy ‘pospolitości’ oraz narodowościowo na tyle jednorodnego, że można by go uznać za zupełnie niepodobny do żadnego z poprzednich.

Powtórzenie czegoś w rodzaju unii narodowości regionu jest nieprawdopodobne i niemożliwe. Piłsudski doznał zawodu próbując utworzyć Litwę Środkową w nadziei na jej przyszłe rozbudowanie w całość – od Bałtyku po Morze Czarne. W rezultacie jednak, Litwa stała się nacjonaliczna na własny sposób i w znacznym stopniu antyopolska, za to Ukraina odwracająca się od Polski, bo mająca ponownej idei unii za złe dążenie do ograniczenia jej niezawisłości od sąsiadów, Polski z jednej strony i Rosji – z drugiej.  Białoruś okazała się historycznie i kulturowo bardziej otwarta pomimo tego, że mickiewiczowski język polski trwale ustąpił tam lokalnej ruszczyźnie. Wydaje się, że w tej sytuacji przyszłe powiązania Polski z krajami jej wschodniej flanki będą przybierać nowe formy. Pewne tego oznaki możemy dostrzec w pozornie sprzecznych procesach politycznych mających miejsce w krajach regionu, w szczególności w Polsce. Oznacza to także, iż dzisiejsze „antyunijne” tendencje dostrzegalne w kraju, wcale nie muszą być objawem antyeuropejskości, świadcząc tylko o ewolucji ku sytuacji w której istotnie Polacy będą mogli wziąć na swe barki rolę pośrednika łączącego europejskość w całość – od Atlantyku po zachodnie granice Rosji, jakimi by te ostatnie nie miały na koniec być.

W tej sytuacji, dwie jego powojenne formuły kraju – Polska Ludowa oraz obecna, której całkiem bezzasadnie nadano nazwę Trzeciej Rzeczypospolitej pomimo oczywistego braku cechy „pospolitości”, nie były i nie są w niczym ‘pospolite’, czyli narodowościowo i kulturowo różnorodne, ale przeciwnie – wybitnie jednorodne. Z tej przyczyny, nieporozumienia co różnic  tożsamości zakrywają istotę sprawy.  A jest nią mianowicie to, że w miejscu wielobarwnej religijnie i narodowościowo Rzeczypospolitej pojawił się twór jednolity, głęboko odmienny, tak odmienny, że niemal niepodobny do większości krajów kontynentu.

Traktowanie jako historycznej ciągłości ostatniej formuły polskości w postaci Trzeciej Rzeczypospolitej tożsamej z poprzednimi jej formułami jest nie tylko przedwczesne o niezgodne z rzeczywistością ale wręcz zaciemnia tej historii obraz. Polska po II wojnie światowej, to – z wyjątkiem samej nazwy – zupełnie twór nowy, będący początkiem równie nowej formuły państwa i narodowości. Tyle, że co z niej ostatecznie wyniknie trudno dziś przewidzieć.

By Rafal Krawczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

No widgets found. Go to Widget page and add the widget in Offcanvas Sidebar Widget Area.